(Nie)wdzięczna fucha

Wydaje się, że zarządzanie dziedziną dotyczącą dróg to z jednej strony najfajniejsze, a z drugiej – najbardziej niewdzięczne zajęcie.
Przyjemność związana z nadzorowaniem tego obszaru musi się niewątpliwie wiązać z wdzięcznością tych, którym akurat wybudowano lub zmodernizowano trasę będącą w kręgu ich zainteresowania. No i na brak zainteresowania (a to dla poddającego się wyborczym sprawdzianom polityka rzecz niebagatelna) narzekać z pewnością nie można – drogi to coś, co obchodzi prawie wszystkich mieszkańców, a więc i uwagę mediów przyciąga.
Niefajność – że tak się wyrażę – tej fuchy polega na tym, że trzeba się zmierzyć z zawiedzionymi nadziejami tych, którzy od lat czekają na remont swojej szosy, a tymczasem wciąż muszą walczyć z dziurami i wybojami. Pech polega na tym, że tych ostatnich – co łatwo wyliczyć z przytaczanych dziś przez nas liczb – jest znacznie więcej. Bo skoro na najbliższe kilka lat mamy do dyspozycji z różnych źródeł około 1,7 mld zł na drogi, a potrzeby szacuje się na 4 mld… Tak na marginesie – o ile liczniejsza byłaby ta grupa niezadowolonych, gdyby nie kasa unijna? Bez tego wspomagania ze wspomnianych czteromiliardowych potrzeb województwo byłoby w stanie zaspokoić całe… 20 procent.
Autor: ARTUR BOIŃSKI