Niepokorne Wielkopolanki

Z lewej Konstancja Łubieńska, a obok - Wirydianna z Radolińskich Kwilecka Fiszerowa.

Co łączy postaci Wirydianny z Radolińskich Kwileckiej Fiszerowej, Julii Molińskiej-Woykowskiej i Konstancji Łubieńskiej? 

Temat zasłużonych Wielkopolanek, zawsze aktualny w marcu, przed kilkoma laty był już przedstawiany w cyklu „Co za historia”. Prezentowaliśmy szczególnie zasłużone panie, ich postawę w czasie zaborów, działania zgodne z ustalonymi zasadami i realiami. W 2024 roku będzie jeszcze czas na przypomnienie najsłynniejszej Wielkopolanki XIX wieku: Emilii Sczanieckiej, bo w maju minie 220. rocznica jej urodzin. Ale wśród nich były też osoby równie wspaniałe, co często tragiczne, które nie zawsze swoim postępowaniem trafiały w mentalność sobie współczesnych. Każda z nich była barwną postacią i w różny sposób utrwaliła swoją działalność. Przypominamy trzy z nich.

Wirydianna

Na pewno wypada rozpocząć od osoby Wirydianny z Radolińskich Kwileckiej Fiszerowej. Urodzona w 1761 roku, należała do rodziny szlacheckiej od dawna ściśle związanej ze szlachecką elitą Wielkopolski.

Jej pierwsze małżeństwo, z Antonim Kwileckim, zakończyło się rozwodem (głównie z powodu alkoholowych skłonności męża). W 1806 roku wyszła za mąż za generała Stanisława Fiszera, podobno wyswatana przez samego Tadeusza Kościuszkę. Małżeństwo było niezbyt dobrane. Fiszer, uczeń Szkoły Rycerskiej i adiutant Naczelnika w 1794 roku, w gruncie rzeczy żył sprawami wojskowymi, z czasem został szefem sztabu armii Księstwa Warszawskiego; poległ w 1812 roku w bitwie pod Winkowem. Pani Wirydianna zaś rzuciła się w wir życia towarzyskiego.

Miała znaczącą pozycję, silny charakter, obracała się w najwyższych kręgach towarzyskich. Była „kimś”.

Obdarzona znakomitą pamięcią, wyróżniała się ciętym językiem, niekiedy na znajomych nie zostawiała suchej nitki, ale i na samą siebie patrzyła krytycznie. Pisała po francusku, była autorką uznanej za skandalizującą książki pt. „Dzieje moje własne i osób postronnych. Wiązanka spraw poważnych, ciekawych i błahych”, po polsku wydanej dopiero w 1975 roku, w tłumaczeniu Edwarda Raczyńskiego. Jest to znakomity obraz jej epoki, ukazany wielokierunkowo i bez sentymentów, niekiedy nawet dość złośliwie. Inną publikacją pani Wirydianny jest wydany dopiero w 1934 roku (po francusku) pamiętnik o Kościuszce, którym autorka „od zawsze” była zafascynowana.

Z uwagi na intelektualne i poznawcze walory jej prozy, niekiedy porównywana bywa ze znaną francuską pisarką tej epoki i nazywana polską panią Germaine de Staël.

Julia

Zupełnie inną postacią była urodzona w 1816 roku w Bninie Julia Molińska-Woykowska. Po ukończeniu gimnazjum w Lesznie studiowała we Wrocławiu, a potem była guwernantką w dworach szlacheckich, gdzie wykorzystywała swą doskonałą znajomość języków francuskiego i niemieckiego.

W 1839 roku osiadła na stałe w Poznaniu. Rok później założyła tu pensję dla dziewcząt o nowatorskim jak na owe czasy programie nauczania, uwzględniającym literaturę, historię i nauki przyrodnicze, ale władze pruskie wkrótce zakład zamknęły. Już wtedy panna Molińska dała się poznać jako publicystka i poetka, związana z „Tygodnikiem Literackim”. Jej specjalnością były literatura, sztuka, filozofia i krytyka, jednak zaczęła wywoływać burzę swoimi poglądami społecznymi. Domagała się szerokich praw dla kobiet i uboższych kręgów społeczeństwa.  Przyciągała uwagę swym wyglądem: ubierała się na czarno, w proste suknie, nosiła krótkie włosy, w salonie siadywała po turecku; i o zgrozo! – paliła cygara. Z tego powodu niekiedy w literaturze tego okresu jest porównywana z panią Aurory Dudevant, czyli George Sand. Była typem emancypantki, która nie zawsze znajdowała zrozumienie. Lubiła głosić skrajne poglądy etyczne i społeczne, zdecydowanie łamała „ustalone raz na zawsze” zasady.

Temat zasłużonych Wielkopolanek, zawsze aktualny w marcu, przed kilkoma laty był już przedstawiany w cyklu „Co za historia”

W 1848 roku wyjechała do Berlina, by uczestniczyć w obronie polskich więźniów – uczestników wydarzeń Wiosny Ludów. Tam też poznała Bettinę von Arnim, znaną niemiecką pisarką i aktywistkę społeczną. Panie szybko znalazły wspólny język.

Przełomem w życiu panny Molińskiej stał się 1841 rok, gdy we Wrocławiu poślubiła Antoniego Woykowskiego, kierującego „Tygodnikiem Literackim”. Małżonkowie wspólnie zaczęli wydawać pismo, a jednocześnie prowadzili w Poznaniu przy Starym Rynku salon literacko-filozoficzny. Bywali tam m.in. Ryszard Berwiński czy Aniela i Edward Dembowscy. Inicjatywa jednak spotkała się z niewielkim zainteresowaniem miejscowej elity i w rezultacie małżonkowie popadli w kłopoty finansowe. Z trudnej sytuacji wyszli dzięki spadkowi, który otrzymał pan Antoni, ale „Tygodnik Literacki” przestał być wydawany.

Molińska-Woykowska była też aktywna literacko. Współzałożyła „Pismo dla Nauczycieli Ludu i Ludu Polskiego” – pierwsze polskie pismo pedagogiczne. Jej teksty zamieszczały też „Gazeta Polska” i „Dziennik Domowy”. W latach 1849-1850 przy ulicy Młyńskiej małżonkowie prowadzili drukarnię, gdzie wydawali „Poznańczyka”, „Gazetę Wielkopolską Niedzielną” i „Dziennik Handlowy”. Jednak nieakceptowani przez otoczenie i częściowo osamotnieni, od 1844 roku żyli w bardzo trudnych warunkach na poznańskich Piekarach.

W 1850 roku niespodziewanie zmarł Antoni Woykowski. Wdowa sprzedała drukarnię, a rok później, po śmierci obydwojga rodziców, pani Julia zamieszkała u brata w Trzemesznie. Już wtedy zdradzała problemy psychiczne; potajemnie przedostała się do Wrocławia i tam, w obłąkaniu, zmarła 9 sierpnia 1851 roku w Szpitalu Wszystkich Świętych.

Spuścizna literacka Julii Molińskiej-Woykowskiej jest pokaźna. Autorka szczególnie interesowała się dolą ludu, napisała piętnaście „Piosnek dla ludu”, dwa elementarze do nauki języka polskiego, powieść, mistyczną powieść „Z Kudowy” i poemat „Żona księżycowa”.

Społecznie była prekursorką ruchów demokratycznego i ludowego w Wielkopolsce. Inteligentna, oczytana, bezkompromisowa w sądach, bardzo odbiegała od postawy kobiet w jej epoce i w regionie. Swoją aktywnością ciekawiła, ale też drażniła i budziła niechęć konserwatywnych środowisk ówczesnego Poznania i Wielkopolski. Ze swoimi pomysłami i tekstami wyprzedziła epokę o kilkadziesiąt lat.

Konstancja

Trzecia niepokorna Wielkopolanka zasłynęła z zupełnie innego powodu niż Wirydianna Fiszerowa i Julia Molińska-Woykowska. Konstancja Bojanowska urodziła się w 1798 roku w Krzekotowicach (pow. Gostyń). W 1819 roku wyszła za mąż za Józefa Łubieńskiego i odtąd wszędzie spotykana jest jako literatka i działaczka pod tym nazwiskiem.

Dużo pisała, działała społecznie, podobnie jak Wirydianna Fiszerowa bywa nazywana polską panią de Staël. Jednak w pamięci potomnych szczególnie utrwalił się jej nieformalny związek z Adamem Mickiewiczem, który w latach 1831-1832 odwiedzał Wielkopolskę. Uczucie pani Konstancji było silne i trwałe, Mickiewicza jakby trochę mniej. Ale obydwoje byli często widywani w różnych miejscach regionu, budząc sensację i mieszane uczucia wielkopolskiego towarzystwa. Podobno pani Łubieńska rozważała nawet możliwość rozwodu. Ostatecznie poeta opuścił Wielkopolskę, ale utrzymywał kontakt z Konstancją Łubieńską.

Niewykluczone, że właśnie pod wpływem poety, w latach czterdziestych XIX wieku, pani Konstancja bardzo się uaktywniła społecznie i literacko. Pisała artykuły, wiersze, była współzałożycielką „Dziennika Domowego”. Była znana jako zwolenniczka emancypacji kobiet. Ceniono jej aktywną działalność, ale wątek romansu z Mickiewiczem już z nią pozostał.

Trzy kobiety działające w zbliżonym okresie, mniej więcej w tym samym obszarze. Niepokorne, mające swoje zdanie, trochę skandalistki, ale niezwykle ciekawe, przeczące powszechnemu przekonaniu o spolegliwości dziewiętnastowiecznych Wielkopolanek i ich niewielkim zakresie aktywności.

Autor: MAREK REZLER

BIEŻĄCE WYDANIE

Maj 2024