20 lat o samorządzie

Drukarnia

Od dwudziestu lat przybliżamy Wielkopolanom nasz samorząd

Jak i dlaczego powstał „Monitor Wielkopolski”? W jaki sposób zmieniał się przez minione dwie dekady? Kto i o czym pisał w jego 238 wydaniach?

Dokładnie dwadzieścia lat temu, w marcu 2001 roku, ukazał się pierwszy numer „Monitora Wielkopolskiego”.

Podpatrując innych

Jak to się stało, że funkcjonujący wówczas od dwóch lat samorząd województwa postanowił wydawać swój miesięcznik? Podobno decydenci zaczęli myśleć o tym już w pierwszym roku po utworzeniu tego szczebla władzy. Jak wspominał jeden z członków pierwszego zarządu województwa, idea rodziła się stopniowo w związku z tym, że podczas różnych kontaktów z samorządami innych województw zauważono, iż one już wydają swoje pisma.

Od pomysłu do ukazania się pierwszego numeru minęło kilkanaście miesięcy.  Powstanie i ogólne zasady funkcjonowania magazynu samorządowego województwa określili w uchwałach sejmiku radni, których wtedy – przypomnijmy – było aż 60. Pierwotnie, w lutym 2000 roku, założyli, że pismo ma być skierowane „do samorządów i ludzi związanych z samorządami lokalnymi oraz Samorządem Województwa Wielkopolskiego”. We wrześniu 2003 roku, pod koniec pierwszej kadencji, sejmik dokonał zasadniczej zmiany: uchwalono, że adresatem „Monitora Wielkopolskiego” są po prostu „mieszkańcy Wielkopolski”.

Niełatwe początki

Dziś lektura pierwszego numeru „Monitora” daje wiedzę na temat tego, w jakich okolicznościach funkcjonował samorząd województwa w początkach istnienia.

– Okres wzajemnego rozpoznania mamy za sobą. Nie będę ani chwalił, ani ganił nikogo, ale przypomnę, że w pierwszym okresie, kiedy przewodniczyłem obradom, zdarzyło się radnym z opozycji wyjść z sesji – mówił dwadzieścia lat temu pierwszy przewodniczący sejmiku Józef Gruszka.

– Ustawodawca nakreślił jedynie ramy, w które nam, samorządowcom przyszło wpisać określoną treść. Nie otrzymaliśmy wytycznych ani też – mówiąc otwarcie – pomocy. Zastosowano wobec nas metodę zimnego wychowu – opisywał w swoim stylu początki funkcjonowania urzędu pierwszy marszałek województwa Stefan Mikołajczak. – Warunki, w jakich podejmowaliśmy te podstawowe przecież prace, były pionierskie, by nie powiedzieć dosadniej: skandaliczne. Brakowało dosłownie wszystkiego: biurek, szaf, segregatorów, spinaczy, papieru, nie wspominając już o komputerach czy faksach.

O tym, w jakich realiach działał wtedy samorząd, wiele mówią również krótkie rozmowy z przewodniczącymi sejmikowych komisji, opublikowane na stronach pierwszego numeru. Lech Dymarski, stojący na czele ówczesnej Komisji Kultury i Ochrony Dóbr Narodowych, mówiąc o skromnych zasobach budżetowych w tej sferze działalności województwa, gorzko konstatował: – Już na początku kadencji moje osobiste nadzieje na kreację w tej dziedzinie zostały rozwiane.

Z kolei przewodniczący Komisji Obrony i Bezpieczeństwa Publicznego Piotr Walerych za sukces uznawał wsparcie wielkopolskiej policji. Na czym ono polegało? – Wyrazem tego było między innymi umożliwienie zakupu kilku kamizelek kuloodpornych dla komisariatu we Lwówku, także wsparcie remontów zaplecza sanitarnego w niektórych komisariatach – cieszył się radny.

Redakcja przepytała też w sondzie tak zwanych zwykłych Wielkopolan na temat tego, czym jest samorząd. I dała na przykład wypowiedź uczennicy Agnieszki Dziuby: – Dla mnie teraz najważniejsza jest matura. Wiem jednak, że samorząd to coś na kształt lokalnej władzy.

Ale – co się dziwić maturzystce indagowanej w początkach funkcjonowania samorządu województwa… Kiedy dziesięć lat później „Monitor” zlecił Pentorowi profesjonalne badanie opinii społecznej, wyszło czarno na białym, że wiedza Wielkopolan o tym szczeblu władzy nadal jest – mówiąc bardzo oględnie – mizerna.

Związani z sejmikiem

Wróćmy jednak do naszego magazynu samorządowego. Faktem wyróżniającym nas na tle innych tego typu periodyków w kraju jest to, że od początku redakcja została przypisana do Kancelarii Sejmiku. Co więcej – członków Społecznej Rady Programowej pisma wskazują wszystkie kluby radnych funkcjonujące w danej kadencji sejmiku.

Przez te dwie dekady pracami „Monitora” kierowały cztery osoby. Pierwszą redaktor naczelną była Bernadeta Ignasiak. Na lata 2003-2006 zastąpił ją Jacek Bartkowiak (obecny starosta słupecki). Przez kilkanaście miesięcy w 2003 r. i w latach 2006-2007 p.o. naczelnego był Ryszard Jałoszyński. Od 2007 roku natomiast na czele „Monitora” stoi piszący te słowa.

W ciągu dwudziestu lat samorządowy miesięcznik przeszedł sporą metamorfozę.

Początkowo „Monitor” wydawany był na bardzo dobrej jakości papierze, miał 32 strony małego formatu. Kilkutysięczny nakład rozsyłany był do osób i instytucji związanych z wielkopolskim samorządem. Była to formuła zbliżona do innych tego typu pism, na których wzorowali się powołujący gazetę do życia.

Dwadzieścia gazet

Zasadnicze zmiany personalne, merytoryczne i wydawnicze zaszły na przełomie lat 2003 i 2004 (i, dodajmy, nie wszystkim się podobały – jak wspominał Jacek Bartkowiak, Stefan Mikołajczak od tego momentu aż do końca swojego urzędowania jako marszałek nie udzielił „swojemu” pismu ani jednego wywiadu…).  Wówczas sejmik zaordynował wspomnianą już korektę adresata magazynu (z samorządów na wszystkich mieszkańców Wielkopolski). Od kwietnia 2004 roku miesięcznik zaczął być drukowany na papierze gazetowym, w formacie, w jakim ukazują się dzienniki. Dziś niewielka część nakładu nadal rozsyłana jest do wybranych adresatów (i wykładana w różnych instytucjach na kilkudziesięciu stojakach), natomiast gros trafia do czytelników wraz z wyłanianymi w przetargu gazetami ukazującymi się w województwie.

„Nie otrzymaliśmy wytycznych ani też – mówiąc otwarcie – pomocy. Zastosowano wobec nas metodę zimnego wychowu”

Początkowo były to na przemian „Gazeta Poznańska”, „Głos Wielkopolski” i „Gazeta Wyborcza”. Dziś „Monitor Wielkopolski” można co miesiąc znaleźć w aż dwudziestu tytułach. Są to dzienniki „Głos Wielkopolski” i „Gazeta Wyborcza” oraz tygodniki: „ABC Leszno”, „Czas Ostrzeszowski”, „Dzień Nowotomysko-Grodziski”, „Dzień Wolsztyński”, „Echo Turku”, „Gazeta Jarocińska”, „Gazeta Kościańska”, „Gazeta Słupecka”, „Przegląd Kolski”, „Przegląd Koniński”, „Rzecz Krotoszyńska”, „Tydzień Międzychodzko-Sierakowski”, „Tydzień Ziemi Śremskiej”, „Tygodnik Nowy”, „Wiadomości Wrzesińskie”, „Życie Gostynia”, „Życie Kalisza” i „Życie Rawicza”.

A wspomniany nakład systematycznie rósł: od początkowych kilku tysięcy, przez kilkadziesiąt tysięcy po zmianach z lat 2003/2004, po niemal 180.000 krótko przed pandemią.

Od czasu, gdy ukazujemy się w tej gazetowej formule, dwukrotnie odświeżany był layout magazynu. Pierwszy raz naszą szatę graficzną zmieniliśmy w sierpniu 2007 roku, a kolejny lifting nastąpił stosunkowo niedawno – w obecnym wyglądzie docieramy do czytelników od lutego ubiegłego roku. Przez dwadzieścia lat ukazało się (licząc z wydaniem, które właśnie państwo czytają) 238 numerów „Monitora”.

Od 2005 roku magazyn samorządowy jest również obecny w internecie. Od niespełna trzech miesięcy funkcjonuje zupełnie nowa strona internetowa www.monitorwielkopolski.pl. Można na niej znaleźć m.in. bieżące i archiwalne wydania miesięcznika, ale też wybrane materiały z cieszącej się dużą popularnością, a pojawiającej się na naszych łamach od połowy 2007 roku „innej strony samorządu”.

Prezydenci i prymasi

Najważniejszym zadaniem „Monitora Wielkopolskiego” jest informowanie o szeroko rozumianej działalności samorządu województwa i podległych mu instytucji: spółek, szpitali, jednostek kultury, szkół i tak dalej.

Stąd też najczęściej pojawiają się u nas podmioty i osoby funkcjonujące bezpośrednio w tym obszarze. Niejednokrotnie jednak udostępnialiśmy nasze łamy postaciom spoza samorządu, ale mającym coś istotnego do powiedzenia w kwestiach mających znaczenie dla funkcjonowania Wielkopolski. W „Monitorze” pojawiły się na przykład teksty autorstwa urzędujących wówczas prezydentów RP: Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego. Oddawaliśmy głos ludziom nauki (pisali dla nas m.in. profesorowie: Hanna Kóčka-Krenz, Anna Wolff-Powęska, Lech Trzeciakowski czy Marek Ziółkowski) oraz Kościoła (swoje poglądy przedstawiali przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki oraz prymasi Polski abp Henryk Muszyński i abp Wojciech Polak). Przeprowadzaliśmy wywiady z osobami ważnymi dla funkcjonowania Unii Europejskiej (jak przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso, przewodniczący Europejskiego Komitetu Regionów Karl-Heinz Lambertz, unijni komisarze Danuta Hübner, Elżbieta Bieńkowska i Paweł Samecki), z przedstawicielami świata kultury (np. z wywodzącym się z Wielkopolski laureatem Oscara Janem A.P. Kaczmarkiem), a nawet sportu (przed Euro 20212 – z ówczesnym kapitanem piłkarskiej reprezentacji Polski Maciejem Żurawskim).

Czy dane nam będzie spotykać się z czytelnikami przez kolejne dekady? Już od lat co pewien czas w kręgach rządowych pojawiają się propozycje, by odgórnie, ustawowo zakazać samorządom wydawania swoich czasopism. Także ostatnio z ust prominentnych przedstawicieli władzy można było usłyszeć tego typu zapowiedzi. Najczęściej wskazywanym argumentem jest to, że samorządowe pisma są zagrożeniem dla niezależnej prasy lokalnej. Tymczasem – gdy „Monitor” kilka miesięcy temu zdobywał wyróżnienie w organizowanym przez „Dziennik Gazetę Prawną” ogólnopolskim konkursie „Medialna Perła Samorządu” – jurorzy podkreślili, że doceniają nas m.in. za… wspieranie lokalnej prasy, do której magazyn samorządu województwa jest wkładkowany, przynosząc jej dodatkowe dochody.

Wątpliwości co do tego, że Wielkopolska powinna mieć swój samorządowy miesięcznik, nie mają też niemal wszyscy dotychczasowi przewodniczący Społecznej Rady Programowej „Monitora” (a zauważmy, że to politycy wszystkich obecnych w sejmiku opcji politycznych: od PiS, przez PSL i PO, po SLD). Ufamy, że to nie tylko kurtuazyjne wypowiedzi związane z naszym jubileuszem…

 

ZDANIEM POLITYKÓW

O tym, czy prasa samorządowa jest jeszcze potrzebna i czego życzą „Monitorowi”, mówią wszyscy dotychczasowi przewodniczący Społecznej Rady Programowej naszego magazynu.

 Ryszard Sławiński

– Prasa tego typu jest potrzebna z uwagi na to, że często jest jedynym źródłem informacji samorządu, skierowanej do mieszkańców. Prasa samorządowa okaże się szczególnie ważna, gdy znaczący segment mediów powszechnych będzie funkcjonować po formalnym przejęciu ich przez Orlen. Redakcje pism samorządowych powinny jednak dbać, by nie przesadzać z eksponowaniem szefów. „Monitor Wielkopolski” po 20 latach istnienia ma starannie uformowany profil. Życzę mu, by go nieustająco doskonalił. 

Zbigniew Czerwiński

– Gazeta samorządowa jest głosem samorządu – a ten z mocy prawa stanowią wszyscy mieszkańcy gminy, powiatu lub województwa. Także ci, którzy głosowali na opozycję. Prasa samorządowa jest potrzebna, jeżeli nie jest nudna i potrafi przedstawić problemy, sprawy oraz opinie interesujące dla czytelników. „Monitorowi Wielkopolskiemu” życzę, by mieszkańcy naszego województwa, kupując gazetę (do której magazyn jest wkładany), rozpoczynali lekturę od niego – niezależnie, czy zaczną go czytać od pierwszej czy ostatniej strony.

Lech Dymarski

– Wydaje się oczywiste, że o potrzebie istnienia tytułu prasowego na rynku decydują kupujący go czytelnicy. Ale nie w przypadku „Monitora Wielkopolskiego”, bo nabywany jest jako wkładka do tygodników i gazet codziennych. Poza tym czasopisma samorządów są rozmaite tak w „treści i formie”, jak i rodzaju rozpowszechniania. Pojawia się też kwestia definicji prasy samorządowej. Temat zbyt szeroki, by odpowiedzieć „tak” lub „nie”. „Monitorowi” życzę oczywiście, aby był potrzebny: zarządowi województwa, radnym i… czytelnikom.

Krzysztof Paszyk

– Prasa samorządowa jest dziś bardzo potrzebna. Powiedziałbym nawet, że w czasach, kiedy władze centralne usiłują osłabiać samorząd, jak również przejmować i upolityczniać kolejne media, rzetelne informowanie o działaniach samorządu nabiera szczególnego znaczenia. Dziękując redakcji „Monitora” za minione 20 lat pracy, życzę, byście dalej przybliżali Wielkopolanom działalność samorządu województwa, tak by świadomość wśród mieszkańców naszego regionu na temat działań sejmiku i Urzędu Marszałkowskiego była coraz większa.

Zofia Szalczyk

– Organy samorządu terytorialnego dysponują środkami publicznymi i podejmują decyzje istotne dla wspólnot samorządowych. Np. w 2021 roku samorząd naszego województwa rozdysponuje kwotę około 2 mld zł. Mieszkańcy regionu mają prawo wiedzieć, na co te pieniądze są wydawane i powinni być informowani o działaniach podejmowanych przez swoich przedstawicieli. I to jest główne zadanie prasy samorządowej. „Monitorowi” życzę nadal rzetelnego informowania czytelników o pracy sejmiku i zarządu województwa. Życzę, by magazyn przyczyniał się do wzrostu zaangażowania mieszkańców w szeroko rozumiany rozwój regionu.

Wiesław Szczepański

– Oczywiście prasa samorządowa jest potrzebna. Informuje mieszkańców o tym, czym zajmuje się samorząd województwa. Nie mówią o tym media komercyjne, bo to dla nich nie są ciekawe tematy. Dzięki prasie samorządowej mieszkańcy regionu mogą dowiedzieć się, jakie są zadania sejmiku, na co zostały wydane pieniądze z budżetu województwa, no i oczywiście jacy reprezentanci z ich regionu zasiadają w sejmiku i czym się zajmują. „Monitorowi” gratuluję, bo 20 lat istnienia to piękny jubileusz. Życzę dalszego rozwoju, większego nakładu i stałych czytelników.

Tatiana Sokołowska

– Prasa samorządowa daje impuls społeczności lokalnej do zaktywizowania, zachęca społeczeństwo do czynnego uczestnictwa w życiu publicznym, informuje o działaniach samorządu, przyczyniając się jednocześnie do sprawnego funkcjonowania demokracji. Tę istotną rolę może ona odgrywać jedynie przy zapewnieniu pluralizmu mediów, tj. możliwości funkcjonowania prasy niezależnej od władzy centralnej. Redakcji „Monitora” życzę zatem, by nadal, wraz z mieszkańcami Wielkopolski, cieszyła się samorządową niezależnością!

 

Zawodnik wagi ciężkiej, czyli „Monitor” w… tonach i kilometrach

„Monitor Wielkopolski” śmiało można nazwać zawodnikiem wagi ciężkiej...

By wydrukować jeden numer naszego miesięcznika (na przykład takie 165.000 egzemplarzy w lutym), potrzeba niemal 6,5 tony papieru gazetowego! Taka wstęga papieru ma, bagatela, ponad 380 kilometrów długości, a więc rozwinięta w Poznaniu, na wschód poprowadziłaby nas daleko za Warszawę (tak pod Siedlce) lub – w drugą stronę – hen, aż za Berlin (gdzieś w okolice Magdeburga), na północ dotarłaby do Helu, a na południe – niemal na rogatki Pragi.

By zadrukować ten obszar, potrzeba około 50 kilogramów farby czarnej i 60 kilogramów farby kolorowej. Obsługiwana przez 6 osób maszyna drukarska jest w stanie „wypluć” z siebie 30.000 „Monitorów” przez godzinę. Łatwo więc obliczyć, że druk jednego wydania trwa jakieś 6 godzin. A jego efekt zajmuje w sumie 15 standardowych palet.

Autor: ARTUR BOIŃSKI

BIEŻĄCE WYDANIE

Kwiecień 2024