Bo chwycił konia za uzdę?
![Bo chwycił konia za uzdę? | FOT: UM KARGOWA Widok na obecny ratusz w Kargowej, aktualnie leżącej tuż za granicą województwa wielkopolskiego.](https://monitorwielkopolski.pl/assets/photo/themes/default/assets/img/spacer-crop-1800-0.gif)
Co wydarzyło się ponad dwieście lat temu w Kargowej po wkroczeniu wojsk pruskich?
W powszechnej świadomości czas rozbiorów Polski kojarzy się z kolejnymi datami: 1772, 1793 i 1795. Później był jeszcze kilkuletni okres istnienia Księstwa Warszawskiego, które w swoich granicach miało elementy wszystkich trzech zaborów. W 1815 roku ostatecznie ustaliły się zaborcze granice – aż do odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku.
Dla Wielkopolan spośród tych dat najważniejsza była druga: styczeń 1793 roku, gdy region znalazł się w granicach państwa pruskiego, które zresztą dwa lata później sięgnęło aż po Warszawę. Panuje powszechne przekonanie o rozpaczy i oburzeniu: jak inaczej traktować zagarnięcie ojczystej ziemi przez zaborcę, w dodatku odmiennego językiem, kulturą i wyznaniem? Tymczasem mieliśmy do czynienia z epoką zupełnie inną niż ta, w której żyjemy dzisiaj. Pojęcia narodu, państwa, zdrady i patriotyzmu miały inny wymiar niż obecnie. Zatem nie dziwmy się, że wkroczenie armii pruskiej do Wielkopolski, zmiana systemu władzy, administracji, reguł gry rządzących państwowym funkcjonowaniem na mieszkańcach Wielkopolski nie zrobiły większego wrażenia. W końcu, czy podatki płacimy do Warszawy, czy do Berlina, nie robiło większej różnicy. W zasadzie tylko tzw. olędrzy przyjęli wkroczenie wojsk pruskich z zadowoleniem, ale mieszczaństwo – z rezerwą.
Krótki opór
Dopiero postępowanie władzy pruskiej i wymuszanie niemieckich porządków w miejsce dotychczasowych wywołało bunt. Wielka różnica między regułami ustalonymi w Warszawie i w stolicy Prus oraz brak zrozumienia zaborcy dla mentalności, bytowania i tradycji nowych poddanych sprawiły, że już trzynaście lat później, w 1806 roku doszło do wybuchu w Wielkopolsce pierwszego zwycięskiego powstania przeciwko Prusakom, z generałem Janem Henrykiem Dąbrowskim i Józefem Wybickim na czele.
Dopiero postępowanie władzy pruskiej i wymuszanie niemieckich porządków w miejsce dotychczasowych wywołało bunt
Ale to było później. W styczniu 1793 roku wszystko wyglądało inaczej. W powszechnej świadomości na ogół dziś niewiele wiadomo o przebiegu tworzenia tzw. Prus Południowych. Panuje przekonanie, że wkroczenie korpusu gen. Wicharda Joachima von Möllendorffa, który zajmował Wielkopolskę, nie spotkało się z żadnym oporem. Tym bardziej że ówczesne, targowickie władze warszawskie wydały polskim oddziałom stacjonującym na terenie, który miał być zajęty przez wojsko pruskie, rozkaz wycofania się do Łowicza. Tymczasem doszło wtedy do dwudniowej obrony Gniezna, prowadzonej przez gen. Jana Henryka Dąbrowskiego. W Sierakowie krótki opór wkraczającym wojskom pruskim stawiła 26 stycznia 1793 r. chorągiew kawalerii narodowej Klemensa Kwileckiego, kasztelanica przemęckiego, wsparta przez mieszczan.
Jednak najbardziej dramatyczne były wydarzenia z 27 stycznia 1793 roku w Kargowej.
Pierwsza relacja
Przez wiele dziesięcioleci obowiązywała pisemna relacja komisarza księgarskiego Augusta Krumhama (Niemca), który ochotniczo dołączył do pułku frankenberskiego zajmującego Kargową i okolice Wschowy. Sprawozdanie to, przekazane później agentowi dyplomatycznemu Rzeczypospolitej Francuskiej, wywarło ogromne wrażenie nad Sekwaną i w niektórych państwach niemieckich; było też postrzegane jako dowód pruskiego barbarzyństwa. W Polsce wydarzeniom w Kargowej poświęcono jedynie krótką wzmiankę w „Gazecie Korespondenta Warszawskiego”. W 1884 roku, na podstawie ustnych przekazów informację na ten temat opublikował Kazimierz Jarochowski, a w 1900 roku Aleksander Kraushar wydał drukiem relację Krumhama, opatrując ją komentarzem. Echa wydarzeń kargowskich zauważalne są też w zbiorze opowiadań Eugeniusza Paukszty „Kartki z Ziemi Lubuskiej” („Ostatni żołnierz Rzeczypospolitej”).
Po ogłoszeniu deklaracji rozbiorowej przez Prusy władze targowickie wydały polskim oddziałom wspomniany rozkaz wycofania się w kierunku Łowicza. Polecenie to odebrał też dowódca 6. regimentu pieszego płk Maciej Szyrer (stacjonujący wówczas we Wschowie). W Kargowej znajdowała się wtedy około 40-60-osobowa kompania polska, dowodzona przez nieznanego (wtedy) z imienia kapitana Więckowskiego. Oficer ten nie tylko nie wykonał rozkazu odwrotu, ale kazał przygotować do obrony niedawno wybudowany ratusz kargowski.
27 stycznia 1793 roku (cztery dni po podpisaniu traktatu rozbiorowego między Rosją i Prusami) około godziny 9 rano do Kargowej wkroczył 600-osobowy batalion pułku frankenberskiego, dowodzony przez majora von Milkau. Prusacy zażądali złożenia broni i wydania odwachu. Wówczas pertraktujący z przybyszami przed ratuszem Więckowski usiłował chwycić konia pruskiego majora za uzdę. Ruch ten uznano za akt agresji i polski oficer legł pod ciosami szabel i bagnetów.
Ponieważ pertraktacje zakończyły się niepowodzeniem, Więckowski dał swoim żołnierzom znak do otwarcia ognia
Żołnierze stanowiący załogę ratusza otworzyli wtedy ogień, a Prusacy rozpoczęli oblężenie. Po krótkiej wymianie ognia mjr Milkau zorganizował swoistą „grupę szturmową”, która sforsowała bramę budynku. Rozpoczęła się nierówna walka, a następnie doszło do masakry obrońców, połączonej z dobijaniem rannych i brutalnym rabunkiem. Nielicznych ocalałych z pogromu rannych żołnierzy polskich Prusacy prowadzili triumfalnie jako jeńców, w zgrupowaniu dowodzonym przez generała von der Trencka, który 31 stycznia 1793 roku wkroczył do Poznania.
„Ożył” pod Kościuszką
Jednak dalsze badania źródłowe pozwoliły uściślić przebieg wydarzeń. Ustalono przede wszystkim szczegóły życiorysu polskiego dowódcy. Był nim kapitan Kazimierz Więckowski, urodzony 5 marca 1758 roku w Kamieńcu, w Kaliskiem. Na jego rozkaz polscy żołnierze zajęli stanowiska w oknach ratusza, podczas gdy dowódca udał się na rynek na rozmowę z pruskim oficerem. Ponieważ pertraktacje zakończyły się niepowodzeniem, Więckowski dał swoim żołnierzom znak do otwarcia ognia. Dalszy rozwój wydarzeń był zbliżony do rozpowszechnionej wersji, z tym że Więckowski nie poległ, lecz był ranny i został wzięty do niewoli. Rok później kpt. Więckowski wziął czynny udział w insurekcji kościuszkowskiej i awansował na stopień kapitana lejbgwardii. W 1803 roku objął dzierżawę dóbr Kolno w powiecie konińskim. Zmarł śmiercią naturalną około 1820 roku.
O obronie kargowskiego ratusza wspomina też gen. Möllendorff w sprawozdaniu z przebiegu zajęcia ziem polskich, wysłanym do króla pruskiego 1 lutego 1793 roku. Precyzuje też skład i liczebność polskiej załogi: 1 kapitan, 2 tzw. subalternów, 4 podoficerów, 1 dobosz oraz 60 szeregowych. Z pruskiej strony poległ 1, a rannych było 3 żołnierzy; z polskiej: 5 poległo, rannych było 2 oficerów.
Okruchy pamięci
Pamięć o bohaterskich obrońcach kargowskiego ratusza przetrwała wiele lat. Minęło wiele czasu, w którym mieszkańcy miasteczka nie pozwolili odnowić ratusza, zachowując ślady po pruskich kulach jako trwałą pamiątkę tragicznych wydarzeń. Ten historyczny ratusz spłonął w 1855 roku, ale na obecnym umieszczono tablicę upamiętniającą słynną obronę. Imię bohaterskiego kapitana Więckowskiego nosi szkoła podstawowa w Kargowej, otwarta w 1986 roku. Tablica z nazwiskami żołnierzy polskich poległych w obronie kargowskiego ratusza znajduje się też w kościele pw. Najświętszej Maryi Panny w Kopanicy. W samej Kargowej jest ulica 27 Stycznia, upamiętniająca wydarzenia sprzed ponad dwustu lat.
Dziś, z perspektywy 232 lat od wydarzeń w Kargowej, obronę miasteczka można traktować jako demonstrację zbrojną, z góry skazaną na niepowodzenie. Z punktu widzenia ściśle wojskowego opisane wydarzenia były aktem niesubordynacji. Okazały się jednak znamienne i potrzebne w realiach stopniowej utraty niepodległości przez niegdyś potężną Rzeczpospolitą. Nie wiadomo, gdzie dziś spoczywa kapitan Więckowski, niestety, niewiele osób (poza gronem zawodowych historyków) pamięta dziś o potyczce w Kargowej – miasteczku, w którym polski żołnierz ratował honor ojczyzny i własny.
Autor: MAREK REZLER