Ciekawi mnie, co będzie jutro

Marszałek Marek Woźniak

Z marszałkiem Markiem Woźniakiem rozmawia Artur Boiński

Po raz szósty został pan marszałkiem województwa i zaproponował radnym skład zarządu, ale chyba jeszcze nigdy dotąd koalicyjne negocjacje poprzedzające sejmikowe decyzje nie trwały tak długo…

– To układanie miało charakter bardziej polityczny niż wcześniej, bo dotyczyło pewnych uzgodnień w skali kraju. Chodziło też o to, żeby wszyscy uczestnicy „koalicji 15 października” obecni w sejmiku mieli poczucie, że są docenieni i że ich propozycje personalne zostały uwzględnione. Uważam, że i tak zrobiliśmy to w miarę sprawnie, nie naruszając harmonogramu pracy sejmiku.

Wspomniał pan jednak podczas sesji, że to oczekiwanie „było już trochę niepokojące”. Biorąc pod uwagę ten aspekt ogólnopolski, miał pan obawy, że coś, mówiąc kolokwialnie, może się „wysypać”?

– Miałem jedynie obawy, jaki ostatecznie może być ten skład personalny zarządu. Ja najlepiej wiem, jak ważne do tej pracy są określone predyspozycje, wiedza i chęć mocnego zaangażowania się.

Jak to pan ujął, jesteście samorządowcami, ale też przedstawicielami swoich ugrupowań politycznych, a one „mają swoje prawa, które trzeba uwzględnić”. Gdyby nie te „prawa”, w ilu procentach pana autorski skład zarządu zgadzałby się z tym, który został wyłoniony na majowej sesji?

– Zarząd województwa nigdy nie jest składem autorskim. Tutaj zawsze mamy do czynienia bardziej z szukaniem pewnego kompromisu, niż swobodnym doborem kandydatów. Co cenne, jesteśmy obecnie w składzie bardzo doświadczonych osób. Większość z nich kontynuuje swoją pracę, więc mogła już kolejnego dnia po wyborze normalnie podjąć obowiązki. A jedyna nowa osoba w zarządzie, czyli Katarzyna Kretkowska, też posiada bogate doświadczenie w działalności samorządowej i politycznej.

Czy zagraża nam konflikt zbrojny? Trzeba zakładać, że to możliwe i zrobić wszystko, by stało się niemożliwe

Wyraził pan nadzieję na powstanie samorządowej wspólnoty radnych, która skupi się na rozwiązywaniu wielkopolskich problemów. Jednocześnie przypomniał pan, że sejmik funkcjonuje w krajowym kontekście silnych napięć politycznych. Czego spodziewać się więcej przez te pięć lat: wspólnotowości czy polityczności?

– Nowością jest fakt, że nie jesteśmy w opozycji do władz centralnych. Wcześniej była obawa, że każdy nasz błąd, każda ewentualna usterka będą wykorzystane do zaatakowania nas i niesprawiedliwego potraktowania przez scentralizowany w ręku PiS aparat państwa, w tym wymiar sprawiedliwości. Teraz widzimy w rządzie partnera.

Ale odpada też ewentualna wymówka, że czegoś nie dało się zrobić ze względu na stojącą po drugiej stronie politycznej barykady władzę w Warszawie…

– Oczywiście, zbyt długo sprawuję funkcje publiczne, by naiwnie założyć, że teraz nastanie dla samorządu kraina mlekiem i miodem płynąca, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie. O to partnerstwo trzeba będzie zawalczyć i się go domagać. Rozmowy z ministrami bywają trudne, zwłaszcza gdy chcemy, by podzielili się władzą, na przykład oddając nam – zabrane przez PiS – kompetencje i instytucje, jak fundusze ochrony środowiska czy ośrodki doradztwa rolniczego.

Samorząd funkcjonuje na podstawie strategicznych dokumentów, które jasno opisują tak mocne strony regionu, jak i jego niedomagania. O co bardziej chodzi w dobrym sterowaniu rozwojem województwa: o utrzymanie i wzmocnienie tych przewag czy o niwelowanie niedociągnięć?

– Nie ma potrzeby dokonywania jakiegoś radykalnego resetu. Zawsze możliwe są pewne korekty pod wpływem określonych wydarzeń, ale strategiczne plany mamy sensowne i warto je kontynuować. A dysproporcje rozwojowe poszczególnych części regionu, wynikające z wielu czynników, w tym z historycznych zaszłości? One nie zostaną zlikwidowane w ciągu jednej czy dwóch kadencji, to raczej kwestia kolejnych pokoleń. Naiwnością jest myślenie, że jeżeli będziemy pompować więcej pieniędzy w słabsze obszary, to one natychmiast zaczną rozkwitać jak duże aglomeracje miejskie. Celem naszej strategii jest nie tyle wyrównanie potencjału wszystkich terenów, co stworzenie każdemu mieszkańcowi województwa możliwości w miarę równego dostępu do podstawowego katalogu usług publicznych, np. w zakresie edukacji, opieki zdrowotnej, kultury.

To wiąże się z procesami inwestycyjnymi. Ich intensyfikację w tej kadencji zapowiedział pan w swoim sesyjnym „expose”. Przypomnijmy, w dużym skrócie, co najważniejszego zamierza zrealizować województwo w najbliższych latach.

– Jeśli chodzi o drogi, to numerem jeden są na pewno następne obwodnice miast. Co do kolei, planujemy zakupy taboru, chcielibyśmy rozmawiać z PKP PLK o elektryfikacji wymagających tego linii, mając na względzie pójście w kierunku „zielonego transportu”. Szeroki front inwestycyjny – najkosztowniejszy po drogowym – czeka nas w jednostkach opieki zdrowotnej. Postawimy w tej kadencji na edukację, będącą kluczem do konkurencyjności naszej gospodarki i do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Mam tu na myśli zarówno inwestycje (siedziby dla Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli i biblioteki pedagogicznej w Poznaniu), jak i solidną reformę systemu doskonalenia nauczycieli. W kulturze – poza priorytetową budową Muzeum Powstania Wielkopolskiego – planujemy dokończenie inwestycji na Lednicy oraz w kaliskim Centrum Kultury i Sztuki, a także realizację przedsięwzięcia związanego ze skansenem w Osieku.

I jeszcze ważne zadanie, które chciałbym mocno podkreślić, czyli dobre „skonsumowanie” funduszy unijnych. Myślę tu o programie Fundusze Europejskie dla Wielkopolski, z jego częścią dotyczącą sprawiedliwej transformacji, o Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich, o części Krajowego Planu Odbudowy, którą zapewne rząd będzie chciał nam przekazać. To będzie wyścig z czasem, którego już sporo straciliśmy przez problemy praworządnościowe w poprzedniej kadencji.

A jaką widzi pan rolę samorządu województwa w budowaniu, jak to pan określił, „odporności społeczeństwa” na zewnętrzne zagrożenia?

– Ta odporność to inaczej zdolność do szeroko rozumianej adaptacji do warunków zagrożenia, na przykład wojennych. To na przykład umiejętność elastycznego przestawienia się gospodarki na inne potrzeby produkcyjne. Patrząc na dominację w Wielkopolsce małych i średnich firm, myślę, że ta zdolność jest na wysokim poziomie. Gdy chodzi o bezpośrednio podległe nam obszary, wymieniłbym stworzenie potencjału udzielania pomocy medycznej w warunkach odmiennych od pokojowych. Trzeba szkolić w tym zakresie ludzi, przygotowywać odpowiednie scenariusze i plany dotyczące całych miast, jak i poszczególnych instytucji. Liczę tu na odpowiednie ramy ustawowe, które będziemy musieli wypełnić treścią. Kolejna kwestia to cyberbezpieczeństwo. Działania dotyczące ochrony w tym zakresie już podejmujemy, ale będzie potrzebne wzmocnienie sprzętowe i kadrowe, zwłaszcza w kontekście zadań, jakie nałożą na nas przygotowywane akty prawne.

Biorąc pod uwagę, jakim rollercoasterem – jeśli chodzi o cały świat – okazały się ostatnie lata, odważy się pan prognozować, co nas czeka w bieżącej kadencji w kontekście geopolitycznym?

– Niewątpliwie zagrożenie ze strony wrogo nastawionego rosyjskiego sąsiada będzie odczuwalne, choć nie wiemy, w jakim stopniu i w jakich formach. Próby destabilizacji Unii Europejskiej, destabilizacji nastrojów i generalnie życia w Polsce na pewno będą celami rosyjskich służb. Czy zagraża nam bezpośrednio konflikt zbrojny? Wydaje mi się, że jest duża szansa, że nie… Ale nie wolno nam tego bagatelizować. Trzeba zakładać, że to możliwe i zrobić wszystko, by stało się niemożliwe.

Gdybym się tu nudził albo uważał, że to jest złe miejsce dla mnie, to już dawno bym je zmienił

Widzimy, co dzieje się za naszymi wschodnimi granicami. Zbliża się polska prezydencja w UE. Rozpoczęło się wielkopolskie przewodnictwo w Partnerstwie Odry. Już trwają dyskusje o następnej unijnej siedmiolatce, w tym o przyszłości polityki spójności. To będzie kadencja z silnymi akcentami międzynarodowymi?

– Chcemy być nadal aktywni na forach zewnętrznych, jak Europejski Komitet Regionów, Partnerstwo Odry, globalne struktury dotyczące ochrony klimatu. Marzy mi się zacieśnianie regionalnych kontaktów w ramach Europy Środkowej, zwłaszcza z Rumunią, która pod wieloma względami jest w podobnej do nas sytuacji. Oczywiście, będziemy uczestnikami szerokiego kręgu obrońców polityki spójności, by nie została ona mocno ograniczona finansowo lub w ogóle zaniechana w przyszłości. Zamierzamy kontynuować wspomaganie przedstawicieli naszego biznesu we wchodzeniu na rynki zagraniczne.

Częściowo z aktywnością zagraniczną wiąże się kwestia promocji. Uświadomiłem sobie, że powinniśmy być znacznie aktywniejsi w tym zakresie i to na kilku płaszczyznach. Musimy mocniej przedstawiać samorząd województwa Wielkopolanom, co już robimy poprzez różne akcje i eventy. Powinniśmy też bardziej promować Wielkopolskę w kraju i za granicą. Taki stał się współczesny świat: im ktoś jest bardziej znany, tym jest „lepszy” i „ważniejszy”, tym łatwiej mu potem dopominać się o pewne sprawy.

Nie wystarczy, po wielkopolsku, robić; trzeba mówić, że się robi?

– Tak. Użyłem kiedyś takiego sformułowania, że nam, Wielkopolanom, często szkoda czasu i pieniędzy na promocję. A to błąd, powinniśmy je znaleźć.

Trzeba mieć czas, pieniądze i… siły. Podczas przedwyborczej debaty jeden z pana konkurentów, dziś opozycyjny radny sejmiku, zniechęcał do głosowania na pana, mówiąc, że „marszałek jest zmęczony”. W przyszłym roku miną dwie dekady sprawowania przez pana tej funkcji. Nigdy nie dopadł pana „syndrom wypalenia”?

– To była czysta kampanijna złośliwość. Nie wierzę, żeby dopatrzył się we mnie zmęczenia! Zresztą czasami zmęczenie to jest rzecz normalna, ale przejściowa; najgorsze byłyby znudzenie i rutyna. Nie dostrzegam żadnego z tych dwóch elementów u siebie. Mam przed sobą jeszcze parę istotnych rzeczy do zrobienia, a to najlepiej motywuje. I na pewno się nie nudzę. Ciągle mnie ciekawi, co będzie jutro. Gdy rano wsiadam do auta wiozącego mnie do pracy, zastanawiam się, co nowego się pojawi, jaki konflikt, w jakim miejscu, co nam zagraża, jaki nowy pożar trzeba będzie gasić. To jest praca ciekawa i pełna emocji, więc o znudzeniu nie ma mowy. Gdybym się tu nudził albo uważał, że to jest złe miejsce dla mnie, to już dawno bym je zmienił.

Autor: ARTUR BOIŃSKI

BIEŻĄCE WYDANIE

Wrzesień 2024