Lwów w Poznaniu

Przez lata miasta nad Wartą i nad Pełtwią łączyło więcej, niż można by się spodziewać.
Lwów i Poznań. Zdawałoby się, że to miasta położone na przeciwległych krańcach dawnej Rzeczypospolitej, różne tradycjami i kulturowo, a jednak bliskie sobie...
Pierwszy był Chrobry
Odwołując się do naszego doświadczenia rodzinnego czy szkolnego, przywykliśmy do stałych więzi narodowych i terytorialnych. Tymczasem we wczesnym średniowieczu przemieszczanie się ludności na dzisiejszych ziemiach polskich było spore. Przykładanie naszych obecnych pojęć do realiów sprzed ponad tysiąca lat jest wielkim błędem, w historii określanym mianem prezentyzmu. W tamtych czasach ekspansja była zjawiskiem oczywistym i naturalnym, jak najdalszym od emocji etnicznych czy historycznych. Po prostu, kto się nie rozpychał – ten ginął.
I tak było w czasach Bolesława Chrobrego, gdy pierwszy raz mieszkańcy ziem położonych nad Wartą spotkali się z mieszkańcami ziem na wschodzie, nad Pełtwią. Władca Polski (ale jeszcze nie król) kilkakrotnie zapuszczał się na wschodnie ziemie. Najsłynniejsza wyprawa odbyła się w 1018 roku, gdy Bolesław Chrobry zajął Kijów, formalnie – w obronie interesów zięcia, Świętopełka. Wprawdzie opowieść o uderzaniu przez polskiego księcia mieczem, później zwanym z tej racji Szczerbcem, w Złotą Bramę miasta to tylko legenda, ale pierwszy krok ku kontaktom, powiedzmy wielkopolsko-ruskim, został zrobiony.
Nieco więcej uczynił w tej sprawie Kazimierz Wielki, który politykę polską przeorientował z kierunku zachodniego na wschodni. W 1349 roku monarcha ruszył na Ruś i aż do swej śmierci w 1370 roku miał w swym władaniu Lwów. Nie ma tu jednoznacznych więzi z Wielkopolską, ale w sytuacji, gdy poszczególne ziemie były traktowane jako jedna całość, a Kazimierz często bywał w Poznaniu, skojarzenia mogą być oczywiste.
Pan od Sienkiewicza
W wiekach XVI i XVII szlachta wielkopolska też była zaangażowana w walkach na Kresach Rzeczypospolitej. Najsilniej utrwalona jest postać Mikołaja Skrzetuskiego, ubogiego szlachcica rodem spod poznańskiego Rożnowa, który w 1649 roku, w przebraniu, przekradł się z oblężonego przez wojsko Chmielnickiego Zbaraża do króla, informując o sytuacji okrążonych przez siły tatarsko-kozackie. Na motywach jego życia Henryk Sienkiewicz stworzył postać Jana Skrzetuskiego w powieści „Ogniem i mieczem”, a w kościele oo. Karmelitów na Wzgórzu św. Wojciecha w Poznaniu jest upamiętniająca go tablica.
Jednak duchowa więź między Poznaniem i Lwowem utrwaliła się pod koniec zaborów. W 1867 roku powstało Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, powołane na terenie Czech, a w 1892 roku utworzono „Związek polskich gimnastycznych Towarzystw sokolich w cesarstwie austriackim”, z siedzibą we Lwowie. Już w 1884 roku „gniazda”, czyli koła organizacji, zaczęły powstawać w Wielkopolsce. Druhowie podnosili problematykę niepodległościową. Kontakty ze Lwowem nasilały się.
Na odsiecz
Apogeum kontaktów poznańsko-lwowskich datuje się na lata 1918-1919. W dniu 1 listopada 1918 roku rozpoczęły się walki z Ukraińcami o Lwów. Poznań wkrótce miał „własne” powstanie i aż do połowy lutego następnego roku miasto musiało zająć się swoimi problemami. Ale już na początku 1919 roku do Lwowa ruszyły z Poznania transporty z żywnością i odzieżą. Po zawarciu rozejmu w Trewirze 16 lutego 1919 roku, gdy nie było już potrzeby obawiać się o losy Wielkopolski, zarówno w Warszawie, jak i w samej Wielkopolsce wystąpiły działania mające na celu udzielenie pomocy wojskowej braciom na kresach południowo-wschodnich.
We wszystkich okręgach wojskowych regionu ogłoszono zaciąg ochotniczy (po 42 ludzi z okręgu); formowanie miało nastąpić w 1. Pułku Rezerwowym w Poznaniu. Mimo że ostatecznie ochotników zgłosiło się znacznie mniej niż przewidywano, 9 marca 1919 r. ruszyła do Lwowa licząca 204 żołnierzy kompania, dowodzona przez ppor. Jana Ciaciucha i Maksymiliana Soldenhoffa. Po uroczystym pożegnaniu na dworcu poznańskim ochotnicza kompania poznańsko-lwowska przez Warszawę i Przemyśl przybyła do Sądowej Wiszni. Wkrótce Wielkopolanie walczyli pod Dołhomościskami, w rejonie Gródka Jagiellońskiego i pod Mielnikiem. 29 marca kompanię odesłano do Lwowa, gdzie nastąpiło jej owacyjne powitanie. Następnie aż do połowy lipca 1919 roku oddział uczestniczył w walkach toczonych w okolicach Lwowa, w składzie 1. Pułku Strzelców Lwowskich. 7 lipca generał Wacław Iwaszkiewicz wydał kompanii „Pochwalne uznanie”, podkreślając, że od pierwszych dni walk o Lwów oddział ten był „wzorem i przykładem dla innych oddziałów swoją walecznością, dyscypliną. […] Nie otrzymałem ani jednej skargi na tę kompanię od ludności cywilnej, co przypisuje się wysokiemu poczuciu obywatelskiemu. […] Cześć wam, dzielni Synowie Wielkopolski!”. Na początku sierpnia 1919 r. kompania wyjechała do Poznania.
Apogeum kontaktów poznańsko-lwowskich datuje się na lata 1918-1919
W czasie wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku znowu z Wielkopolski do Lwowa popłynęła fala pomocy. Potem jedna z kolumn Pomnika Chwały na Cmentarzu Orląt Lwowskich została ufundowana przez miasto Poznań.
Kadry dla nauki
W okresie międzywojennym Poznań znalazł się w trudnej sytuacji „kadrowej”. Celowa polityka zaborcy utrudniała Polakom zdobywanie zawodów umożliwiających samodzielne sprawowanie rządów w zaborze pruskim. Z kolei w Galicji trudności z tym nie było. Zatem stamtąd przybyła nad Wartę duża część kadry urzędniczej.
Taka sytuacja wystąpiła na powołanej w maju 1919 roku Wszechnicy Piastowskiej – już wkrótce Uniwersytecie Poznańskim, gdzie poza rektorem, profesorem Heliodorem Święcickim, niewielu było wyższych stopniem uczonych, którzy mogliby pokierować uczelnią i nowo powołanymi katedrami. Zatem ze Lwowa do Poznania przybyli uczeni różnych specjalności, którzy aż do wybuchu II wojny światowej ukształtowali własne szkoły różnych specjalności i kierunków. Dodajmy, że niektórzy z nich przybyli też do Poznania po 1945 roku, gdy w realiach nowego układu granic nie mieli już możliwości kontynuowania swej działalności we Lwowie.
Poznańska szkoła matematyczna z lwowskim rodowodem była reprezentowana m.in. przez profesorów Andrzeja Alexiewicza i Władysława Orlicza. Jednak w szczególny sposób zapisał się prof. Zdzisław Krygowski, twórca zespołu studentów matematyki (Marian Rejewski, Henryk Zygalski i Jerzy Różycki), którzy owocnie zapoczątkowali pracę nad złamaniem szyfru słynnej niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma.
Jednym z głównych przedstawicieli poznańskiej szkoły historycznej z lwowskim rodowodem był prof. Adam Skałkowski, wybitny znawca epoki napoleońskiej, biograf m.in. księcia Józefa Poniatowskiego, generała Jana Henryka Dąbrowskiego i Józefa Wybickiego. Profesor Skałkowski był też autorem pierwszej pełnej monografii Bazaru Poznańskiego. Jego uczniami byli kolejni profesorowie, twórcy własnych szkół, Zdzisław Grot i Witold Jakóbczyk. Nie sposób pominąć też historyka, prof. Józefa Widajewicza.
Mimo zmian geopolitycznych pośrednio kontakt Poznania ze Lwowem wciąż trwa
Zasłużonymi zoologami rodem ze Lwowa, działającymi na Uniwersytecie Poznańskim, byli profesorowie: Ludwik Jaxa Bykowski, Jan Grochmalicki i Antoni Jakubski. Geografia była specjalnością prof. Stanisława Pawłowskiego, rektora Uniwersytetu Poznańskiego, który w 1940 roku został zamordowany przez hitlerowców w Forcie VII, a także prof. Augusta Zierhoffera. Profesorem uniwersytetu we Lwowie był też wcześniej antropolog Jan Czekanowski; z tego miasta wywodził się również antropolog Franciszek Wokroj.
Na ogół mało kto wie, że lwowianinem był też profesor Eugeniusz Piasecki, twórca poznańskiej szkoły wychowania fizycznego, patron AWF w Poznaniu, i „bohater” ławeczki stojącej przed wejściem głównym do uczelni.
Kontakt trwa
Szczególną rolę w życiu międzywojennego Poznania odegrał lwowianin, wielce zasłużony architekt Władysław Czarnecki, stawiany na równi z Rogerem Sławskim, który zdecydowanie utrwalił swoją pracę w architekturze Poznania. Był aktywny jeszcze po wojnie, podobnie jak urodzony w Stryju historyk państwa i prawa, prof. Zygmunt Wojciechowski, twórca i patron Instytutu Zachodniego.
Wyjątkowo barwną postacią był generał Roman Abraham, obrońca Lwowa w 1919 roku, w międzywojniu dowódca Wielkopolskiej Brygady Kawalerii, który miał siedzibę dowództwa w budynku, stojącym na miejscu obecnego Collegium Martineum przy ul. św. Marcin. Po wojnie zamieszkał we Wrześni i tam został pochowany. Patronuje dziś jednej z ulic na poznańskim Piątkowie.
Nie można pominąć też związków sportowych Lwowa z Poznaniem w okresie międzywojennym, sięgających jeszcze czasów przed wybuchem I wojny światowej. No i – last but not least – lwowskie korzenie miała też niezapomniana aktorka Krystyna Feldman, której postaci przypominać nie trzeba.
Mimo zmian geopolitycznych pośrednio kontakt Poznania ze Lwowem wciąż trwa. Od lutego 1989 roku prężnie i wielokierunkowo działa poznański oddział Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich; podobna organizacja zrzesza osoby związane i zainteresowane Wilnem i Wileńszczyzną.
Autor: MAREK REZLER