Masz stary piec lub kominek?

Infografika dot. terminów wymiany starych pieców.

Samorządy i mieszkańcy od wielu lat toczą nierówną, zwłaszcza w sezonie grzewczym, walkę z zadymionym i zanieczyszczonym powietrzem. Przypominamy zapisy uchwał antysmogowych z grudnia 2017 r., wprowadzające ograniczenia dla kopciuchów, kominków i kotłów starszej generacji oraz zakaz sprzedaży i spalania węgla brunatnego, miału czy mułów.

Jesienią, zimą i wczesną wiosną, czyli w sezonie grzewczym, z tysięcy polskich kominów wydobywa się gęsty toksyczny dym, z którym do atmosfery trafiają trujące substancje. To tzw. niska emisja, pochodząca z domowych pieców i lokalnych kotłowni węglowych.

– Pyły, tlenki azotu, rtęć, dwutlenek siarki i benzo(a)piren, które wdychamy codziennie w zanieczyszczonym powietrzu, przenikają do organizmu, wpływając m.in. na układ oddechowy, krążeniowy, odpornościowy. Naukowcy i lekarze wciąż odkrywają nowe związki między występowaniem smogu a różnego rodzaju chorobami – ostrzega Jacek Bogusławski z zarządu województwa.

– Trzeba też przyznać, że zjawisku smogu sprzyjają, oprócz dymów, także warunki atmosferyczne: mała prędkość wiatru lub jego brak, niski pułap chmur, mgła. Przez nie zanieczyszczenia kumulują się przy powierzchni ziemi, a w konsekwencji powodują przekraczanie norm i wskaźników, szczególnie drobnocząsteczkowego pyłu i rakotwórczego benzo(a)pirenu – wyjaśnia Marzena Andrzejewska-Wierzbicka, dyrektor Departamentu Zarządzania Środowiskiem i Klimatu UMWW.

Wszyscy mamy świadomość, że smog nam szkodzi. Jak się przed nim bronić?

Są ostrzeżenia

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Poznaniu regularnie alarmuje o przekroczeniu norm i trującym powietrzu, zawierającym groźne pyły. Samorządy instalują specjalne czujniki pomiarowe w pobliżu szkół i przedszkoli, a mieszkańcy na własną rękę sprawdzają jakość powietrza w internetowych aplikacjach.

Ponadto w dniach największego zadymienia dostajemy SMS’owe alerty z RCB, by unikać wychodzenia na zewnątrz, ograniczać aktywność fizyczną poza domem itp. To jednak ostrzeżenia po fakcie, gdy smog już wystąpił, a rząd i samorządy mają przecież w rękach inne narzędzia, by zniwelować jego przyczynę, a nie skutki.

Tym bardziej, że z analiz i badań jasno wynika, że główną przyczyną smogu są procesy spalania i emisji do środowiska szkodliwych substancji pochodzących z niesprawnych kotłów, pieców i kominków w naszych domach, a w mniejszym stopniu – spaliny samochodów.

Zakazy i nakazy

– Szukając sposobów na walkę z zanieczyszczeniami powietrza wielkopolski sejmik już kilka lat temu, w grudniu 2017 r. przyjął trzy uchwały. To akty prawa miejscowego (dla Wielkopolski, dla Poznania i dla Kalisza), które po wejściu w życie z dniem 1 maja 2018 r. dotyczą wszystkich mieszkańców regionu używających kotłów o mocy do 1 MW – mówi Jacek Bogusławski.

– Określają one urządzenie grzewcze, których możemy używać w domach i na działkach oraz w niewielkich zakładach i punktach usługowych. Wskazują rodzaje opału zabronionego do spalania oraz precyzują terminy wymiany starych kotłów, kominków lub pieców – dodaje Marzena Andrzejewska-Wierzbicka.

Do 31 grudnia 2023 r. z naszych domów miały zniknąć najstarsze i najbardziej trujące kotły, tzw. kopciuchy

Na początek wprowadzono restrykcje dotyczące kiepskiej jakości opału i te zakazy nie wywołały fali protestów, bo zarówno samorządowcy, jak i mieszkańcy dostrzegli skalę problemu. W efekcie z hurtowni i placów sprzedaży stopniowo znikały węgiel brunatny i kamienny o drobnej ziarnistości i kaloryczności. To one, oprócz śmieci, powodują bowiem w procesie spalania największe zanieczyszczenie powietrza.

– A przecież, zanim wprowadzono te uchwały antysmogowe, mniej zamożni mieszkańcy kupowali przez wiele lat ze względów ekonomicznych właśnie tego typu paliwa stałe. I jeśli ten najtańszy opał lądował w starych i nieefektywnych kotłach (niespełniających żadnych norm jakościowych UE), efekty wszyscy dookoła widzieli i czuli na zadymionej ulicy – przypomina Jacek Bogusławski.

Z kolei dopuszczony do użytku węgiel kamienny objęto (we wspomnianych uchwałach antysmogowych) kilkoma parametrami. To m.in. niska zawartość popiołu po spalaniu (nie więcej niż 10 proc.), minimalna wartość opałowa (co najmniej 23 MJ/kg) i zawartość siarki nie przekraczająca 0,8 proc. A drewno, które trafi do naszych pieców, powinno być sezonowane, by jego wilgotność nie przekraczała 20 proc.

– Uchwalamy sankcje, zakazy i nakazy, ale to od właścicieli pieców zależy, co do nich wkładają – zauważył wówczas marszałek Marek Woźniak, zapowiadając akcję edukacyjną, skierowaną do mieszkańców.

Ważna jest edukacja

Sytuację ze smogiem dodatkowo pogarsza fakt, że jak wynika z raportów kontroli prowadzonych przez strażników miejskich, do naszych domowych palenisk trafia też niekiedy kiepskiej jakości mokre drewno, różnego rodzaju brykiety, a nawet… odpady, które powinny być segregowane.

Kontrolerzy znajdują w domowych piecach czy kotłowniach niedopałki plastiku, dziecięcych pampersów, zwykłych śmieci czy starej odzieży. Mimo że grozi nam za to do 500 zł mandatu lub  5000 zł  grzywny, jeśli sprawa trafi do sądu, palimy czym się da, byle ogrzać domostwo. W efekcie zimą, w sezonie grzewczym, stężenie zanieczyszczeń potrafi przekroczyć normy o kilkaset procent.

– O tym problemie mówi się od wielu lat, dlatego samorządy podjęły próby ograniczenia tego zjawiska. Edukują, zachęcają do segregacji śmieci, starają się przyłączyć jak najwięcej domów do miejskich cieplików i sieci gazowej, zachęcają mieszkańców do termomodernizacji domów i zmiany źródeł ogrzewania (np. przy pomocy funduszy gminnych, rządowych, unijnych oraz WFOŚiGW) – komentuje Joanna Cichoń, naczelnik wydziału w Departamencie Zarządzania Środowiskiem i Klimatu UMWW.

Wspólnie z samorządem województwa informują też o terminach, zapisanych w uchwałach antysmogowych, dotyczących wymiany pozaklasowych urządzeń grzewczych. Przypomnijmy, że do 31 grudnia 2023 r. z naszych domów miały zniknąć najstarsze i najbardziej trujące kotły, tzw. pozaklasowe. Tylko do końca 2025 roku możemy palić w starych kominkach, kozach i piecach kaflowych, a do końca 2027 r. – w kotłach spełniających polskie normy 3. i 4. klasy oraz zapisy unijnego „ekoprojektu”.

– Ponadto wszystkie nowe piece, sprzedawane i montowane po 1 maja 2018 r., muszą zapewniać automatyczne podawanie paliwa i nie mogą posiadać rusztu awaryjnego. A kominki muszą albo osiągać wysoką sprawność cieplną (80 proc.), albo być wyposażone w specjalne filtry. Te, które nie spełniają wymagań, muszą być wymienione – podkreśla Jacek Bogusławski.

Jak sprawdzić, czy spełniamy te wymagania?

– Najprościej zerknąć do faktury czy dowodu zakupu kołta, względnie do gwarancji, instrukcji użytkowania lub tabliczki znamionowej. Tam powinien być kod produktu lub znak certyfikatu jakości – podpowiada Joanna Cichoń. W przypadku braku tych danych należy skontaktować się z producentem lub sprzedawcą takiego urządzenia. – Na przykład kotły tzw. 5 klasy, zainstalowane przed wejściem w życie uchwał, będą mogły być użytkowane dożywotnio.

Jak kilkukrotnie informowaliśmy w „Monitorze”, pierwsza z tych dat (i konkretny zakaz używania kopciuchów od 1 stycznia 2024 r.) wywołała jednak falę listów i apeli samorządowców.

JST chciały korekty

Do marszałka i przewodniczącej sejmiku jesienią 2023 r. wpłynęły pisma kilkudziesięciu rad wielkopolskich gmin, które domagały się przesunięcia terminu wejścia w życie zakazu używania najgorszej jakości kotłów do ogrzewania. Powoływano się m.in. na niestabilną sytuację ekonomiczną i polityczną oraz zaburzenia na rynku paliw, a także na nieposiadanie przez mieszkańców funduszy na wymianę starych urządzeń.

Sejmik debatował o tym dość długo i burzliwie, przez kilka godzin, zarówno podczas sesji 18 grudnia, jak i podczas nieco wcześniejszego posiedzenia Komisji Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. I choć część radnych (głównie z PiS) proponowała wydłużenie przywołanego terminu o pół roku, wskazując na problemy ekonomiczne niektórych mieszkańców regionu i na fakt, że zakaz wchodzi w życie w połowie sezonu grzewczego, ostatecznie sejmik nie wprowadził korekt do zapisów uchwał antysmogowych.

Tylko do końca 2025 r. możemy palić w starych kominkach, kozach i piecach kaflowych, a do końca 2027 r. – w kotłach spełniających normy 3. i 4. klasy unijnego „ekoprojektu”

Podobnie było zresztą miesiąc później, w styczniu 2024 r., gdy do UMWW trafiły kolejne pisma. Zwrócono wtedy uwagę, że sformułowania zawarte w gminnych apelach są bardzo ogólne i nie zostały poparte żadnymi dokumentami (analizami).

Smog bez odkładania

Z drugiej strony padały argumenty dotyczące m.in. wystarczająco długiego, bo sześcioletniego terminu na przygotowanie się do wchodzącej w życie zmiany, przykłady samorządów gmin, które pomogły mieszkańcom przejść transformację, konieczność bycia fair wobec tych osób i JST, które poważnie potraktowały termin wyznaczony obowiązującym prawem. Przypomniano też ogromną skalę zagrożeń zdrowotnych, jakie przynosi na co dzień zanieczyszczone szkodliwymi pyłami powietrze.

– Co drugi z nas, tu siedzących, będzie w przyszłości odczuwał negatywne efekty wywołane oddychaniem takim powietrzem – obrazowała wówczas Paulina Stochniałek z zarządu województwa.

– Zmienianie teraz terminów byłoby kapitulacją z naszej strony. Sejmik przyjmuje stanowisko podtrzymujące dotychczasowe regulacje w trosce o zdrowie mieszkańców – podkreślał marszałek Marek Woźniak. Jednocześnie zasugerował, że wystąpienia przeciwko projektowi uchwały wynikają głównie z przedwyborczej kalkulacji. I apelował do oponentów: – Zastanówcie się, czy bardziej zyskacie głosy tych, którzy kopcą, czy raczej stracicie tych, którzy potraktowali nas serio i wymienili piece?

Trzeci raz sejmik (już w nowym składzie i w nowej kadencji) sprzeciwił się możliwości wydłużenia używania „kopciuchów” podczas sesji 27 maja. Tym razem chodziło o głosy płynące z 15 gmin i 1 powiatu. Zapisy uchwał antysmogowych, a także specjalnych programów ochrony powietrza w Wielkopolsce, omówiła w dłuższej prezentacji Marzena Andrzejewska-Wierzbicka.

– Dlaczego walczymy o dobrą jakość powietrza? Bo ona jest elementem standardów jakości naszego życia. A przekroczenia norm dotyczących pyłu zawieszonego oraz benzo(a)pirenu wpływają negatywnie na stan zdrowia, zwłaszcza grup najbardziej narażonych, jak kobiety w ciąży, dzieci, osoby starsze, alergicy, osoby z chorobami krążeniowymi – tłumaczyła dyrektor DSK. I wymieniała powody wprowadzania ograniczeń: zdrowotne, ekonomiczne, wynikające z krajowych i unijnych zobowiązań prawnych.

Wskazała też na stanowisko doradzającego zarządowi województwa zespołu eksperckiego ds. uchwał antysmogowych, który po obradach w lutym i marcu 2024 r. wyraził sprzeciw wobec ewentualnego przesuwania wspomnianych terminów.

– Jednocześnie eksperci zachęcają poszczególne gminy do intensyfikacji działań na rzecz ochrony powietrza, w tym do zabiegania o odpowiednie fundusze, które pomogą mieszkańcom w wymianie źródeł ciepła – dodała Marzena Andrzejewska-Wierzbicka.

I choć część radnych PiS sugerowała, by wprowadzić 3-4-letnie odroczenie obowiązku wymiany „kopciuchów”, Jacek Bogusławski przekonywał, że opóźnianie zmian przyniesie określone szkody dla zdrowia Wielkopolan, a obserwowana stopniowa poprawa wskaźników jakości powietrza wskazuje, że dotychczasowa polityka w tym względzie przynosi odpowiednie skutki.

Zaangażowanie Wielkopolan w poprawę jakości powietrza potwierdzają statystyki z malejącą z roku na rok liczbą dni, w których odnotowano przekroczenia norm.

Warto pamiętać, że działania profilaktyczne polegające na zakazie spalania słabej jakości paliw i użytkowania nieefektywnych źródeł ciepła, przynoszą poza efektem zdrowotnym także korzyści finansowe. Troszcząc się o dobrą jakość powietrza unikamy ponoszenia kosztów leczenia oraz trwałej utraty zdrowia a nawet życia.

Koszty usuwania skutków smogu są co najmniej czterokrotnie wyższe od działań profilaktycznych.

– Smog istniał już wcześniej, ale nie mieliśmy tylu danych: ani dokładnych pomiarów, ani tak pogłębionej wiedzy, jak szkodliwe substancje wydostają się z kominów. Musimy z tym walczyć i będziemy konsekwentni – podsumowuje Jacek Bogusławski.

BIEŻĄCE WYDANIE

Wrzesień 2024