Pierwsze zwycięskie

Obraz Jana Gładysza przedstawiający wjazd generała J.H. Dąbrowskiego do Poznania w 1807 roku.

Napoleon, Dąbrowski, Wybicki… Jakie były okoliczności wielkopolskiego powstania z 1806 roku?

Rozbiory Polski odbyły się w latach 1772, 1793 i 1795, ale to następne lata charakteryzowały się dynamicznymi wydarzeniami: odbyła się insurekcja kościuszkowska, nastał okres  napoleoński, granice zaborów zmieniały się, by ostatecznie utrwalić się po kongresie wiedeńskim w 1815 roku. Wielkopolska pod władzę zaborcy dostała się w styczniu 1793 roku i wkrótce potem jej mieszkańcy wzięli udział w powstaniu kościuszkowskim. Następnym etapem był udział w walce o odzyskanie niepodległości u boku Napoleona.

Powstanie odgórne

Początkowo nic nie zapowiadało zmiany sytuacji. Ale 14 października 1806 roku Prusacy ponieśli klęski w bitwach pod Jeną i Auerstedt, a Napoleon, świadomy obaw i niepokojów, jakie zapanowały wśród urzędników i dowódców pruskich, postanowił wywołać powstanie na tyłach ich wojsk. W obliczu wciąż zagrażającej na wschodzie armii rosyjskiej, musiał jak najszybciej zakończyć konflikt z Prusami, bo potrzebował żołnierzy do udziału w kolejnych kampaniach. Naturalną koleją rzeczy wybór padł na Polaków.

Cesarz wezwał więc do swej kwatery w Dessau generała Jana Henryka Dąbrowskiego. Zaproponował mu zorganizowanie powstania na ziemiach polskich włączonych w granice Prus, równocześnie zobowiązując polskiego wodza do utworzenia w jak najkrótszym czasie oddziałów wojska, które u boku Francuzów ruszyłyby do dalszej walki z Prusakami. Polski generał z entuzjazmem podchwycił pomysł Napoleona, ale postawił warunek, by jego współpracownikiem został Józef Wybicki – na co Napoleon przystał.

Na życzenie Napoleona, Dąbrowski przedstawił memoriał dotyczący realiów formowania polskich oddziałów wojskowych na tyłach armii pruskiej. Zakładał on dość powszechną mobilizację, która pozwoliłaby postawić pod bronią około 40 tysięcy żołnierzy. Cesarz zobowiązał się dostarczyć im odpowiednią liczbę broni oraz przekazać pieniądze na zakup mundurów.

Zakładał on dość powszechną mobilizację, która pozwoliłaby postawić pod bronią około 40 tysięcy żołnierzy

Rodziła się sytuacja dotąd nieznana na ziemiach polskich. Powstanie, które wybuchało spontanicznie, pod wpływem rozwoju wypadków i zgodnie z porywem serca mieszkańców, było zjawiskiem oczywistym i naturalnym. Tym razem jednak społeczeństwo przyjęło postawę pełną nadziei, lecz wyczekującą na ogłoszenie zrywu.

Z iluminacją

Wcześniej jednak cesarz Francuzów rozeznał nastroje panujące wśród Polaków w zaborze pruskim. Dąbrowski i Wybicki niezwłocznie ruszyli do Poznania, wjechali do miasta od strony zachodniej, wieczorem 6 listopada 1806 roku. Byli entuzjastycznie witani przez miejscowych obywateli już na przedmieściu, gdzie mieszczanie wyprzęgli konie z powozu. Ostatecznie obaj dotarli do pałacu Mielżyńskich, mieszczącego się na rogu Starego Rynku i ulicy Wronieckiej. Miasto iluminowano.

Natychmiast rozkolportowano odezwę wzywającą pod broń, podpisaną w Berlinie trzy dni wcześniej. Powołano milicję miejską, tzw. Gwardię Narodową, która zaczęła pełnić służbę u boku oddziałów francuskich. Zarządzono też tworzenie Gwardii we wszystkich miastach; obowiązek służby w tej formacji spoczywał na mężczyznach w wieku od 16 do 60 lat.

Początkowo pozostawiono część urzędników pruskich na ich stanowiskach, ale w rzeczywistości regionem kierowała komisja wojewódzka, na której czele stanął Józef Jaraczewski. Podjęto przygotowania w dwóch kierunkach: godnego przyjęcia Napoleona, który miał przybyć do Poznania w najbliższym czasie, a także rozpowszechnienia odezw powstańczych w terenie.

Region opanowany

Bez trudności opanowano też Wielkopolskę wschodnią, czyli ziemię kaliską. Już 9 listopada 1806 roku Kasper Miaskowski zaczął swoją działalność w Kaliszu. Natychmiast rozbrojono przebywających w mieście 30 rekonwalescentów z pułku Zastrowa i odebrano prezydentowi rejencji Danckelmannowi klucze do pomieszczeń jego urzędu. Tempo wydarzeń było tak szybkie, że władze pruskie nie zdążyły zareagować. Mieszczanie przejęli władzę, z Piotrem Bielińskim (który objął kierownictwo kamerą) i Piotrem Skórzewskim na czele.

Niemieccy mieszkańcy Kępna zachowali lojalność wobec Prus, ale szybko zostali zneutralizowani. W Gnieźnie przejęcie władzy odbyło się spokojnie i bez przeszkód; 10 listopada powołano komisję, która przejęła zarząd miasta. Natomiast w Inowrocławiu jedynie zaprzysiężono na wierność nowym władzom miejscowego landrata. Do zwycięskiego starcia z oddziałem pruskim doszło w Koninie.

Opanowanie Wielkopolski i paraliż działalności pruskiej administracji przełamały początkowe obiekcje części obywateli polskich. Z zapałem zabrano się do wykonywania zarządzeń organizacyjnych ustalonych przez Jana Henryka Dąbrowskiego.

Pospolite ruszenie

Zorganizowano pobór rekrutów, przystąpiono do tworzenia systemu wyposażenia i zaopatrzenia żołnierzy nowo formowanych oddziałów. Od 1 listopada do 20 grudnia 1806 roku z armii pruskiej zbiegło około 3 tysięcy żołnierzy polskiej narodowości. Nakazano więc bezwzględnie, pod groźbą kary, natychmiast zameldować się także wszystkim, którzy kiedyś służyli w wojsku i nadal byli zdolni do noszenia broni.

Szlachta województwa poznańskiego zobowiązała się do opodatkowania w wysokości 10 proc. dochodów, do dostarczenia rekrutów, ich umundurowania i zaopatrzenia w żołd miesięczny. Utworzono też osobną kasę dla odbierania dobrowolnych ofiar i składek na rzecz formowanego wojska; nadzór nad nią objął sam Dąbrowski.

Żołnierzy jednak wciąż było za mało. Zatem Napoleon, z inicjatywy Wybickiego, ogłosił 2 grudnia 1806 roku pospolite ruszenie

W departamencie bydgoskim formowaniem wojska zajmował się generał Antoni „Amilkar” Kosiński. Tutaj działania były znacznie utrudnione, gdyż Pomorze wciąż jeszcze znajdowało się w rękach pruskich i urzędnicy zaborcy wcale nie kwapili się do podporządkowania zarządzeniom Dąbrowskiego. A jednak to w Bydgoszczy już 6 listopada 1806 roku miejscowi aktywiści polscy ogłosili akces do powstania i od razu ustalili zasady werbowania kantonistów do polskiego wojska.

Żołnierzy jednak wciąż było za mało. Zatem Napoleon, z inicjatywy Wybickiego, ogłosił 2 grudnia 1806 roku pospolite ruszenie („Uniwersał na pospolitą obronę”), zobowiązujące szlachtę wielkopolską mieszkającą na wschód od linii Wisły do stawienia się w szeregach wojska. Dokument podpisał Józef Radzimiński, wojewoda gnieźnieński, komendę nad pospolitym ruszeniem powierzając gen. Dąbrowskiemu.

Tysiące pod bronią

Pospolite ruszenie tworzono równolegle z formowaniem wojska zarządzonym na początku listopada. Tutaj praca organizacyjna najbardziej zaawansowana była w Kaliskiem. Także generał Jan Gliszczyński, dowodzący pospolitym ruszeniem na tym obszarze, miał podstawy do zadowolenia. Narzekano jedynie na krótki czas wyznaczony na zbiórkę i braki w wyposażeniu wynikające z tempa organizacji.

W połowie stycznia 1807 roku w Wielkopolsce pod bronią było już 20 tysięcy żołnierzy, poza tym udało się wystawić ponad 4 tysiące jazdy w szeregach pospolitego ruszenia – i właśnie kawaleria ta, zorganizowana w dwa pułki kawalerii narodowej, najwcześniej została włączona w działania Wielkiej Armii, dla zabezpieczenia spokoju zimujących wojsk francuskich. Znoszono podjazdy pruskie w okolicach Bydgoszczy, zorganizowano też oddzielny korpus jazdy.

W początkach stycznia 1807 roku nadeszły pierwsze rozkazy Napoleona do wymarszu. W Wielkopolsce zreorganizowano sformowane już wojsko, tworząc trzy legie (dywizje): warszawską, kaliską i poznańską – każda w składzie czterech pułków piechoty i jednego jazdy.

Zwycięskie przejmowanie władzy w Wielkopolsce zakończono 14 stycznia 1807 roku, gdy powołano siedmioosobową Komisję Rządzącą ze Stanisławem Małachowskim, byłym marszałkiem Sejmu Czteroletniego, na czele. Na ziemie oswobodzone spod władzy pruskiej wkroczyli wtedy urzędnicy z zewnątrz, niezwiązani miejscowymi układami, którzy stanowczo zaczęli egzekwować zarządzenia polskich władz. Pierwsze zwycięskie powstanie na ziemiach polskich czasu zaboru dobiegło końca.

Napoleon w pracy

W tle intensywnej, konkretnej pracy organizacyjnej dotyczącej tworzenia wojska w Wielkopolsce toczyło się także inne życie, związane z fetowaniem osób Jana Henryka Dąbrowskiego i Józefa Wybickiego – wreszcie też samego Napoleona, który 27 listopada 1806 roku przybył do Poznania i zamieszkał w budynku Kolegium Jezuickiego. Analizując program uroczystości i przebieg wydarzeń, można łatwo zauważyć, że w bogatym programie różnych spotkań, inscenizacji i występów zapomniano o tym... po co w ogóle Napoleon przyjechał do Wielkopolski. Można było odnieść wrażenie, że głównym celem pobytu cesarza Francuzów było zwiedzanie regionu i udział w przyjęciach i balach, rewiach wojska, a rozrywki tylko od czasu do czasu były przerywane podpisaniem jakiegoś traktatu i odprawami z generalicją. Czasem tylko można spotkać się z opinią, że podróże wokół Poznania związane były z poszukiwaniem miejsca na stoczenie walnej bitwy z Prusakami i Rosjanami.

Tymczasem realia były nieco inne. Napoleon był tu po prostu w pracy. Ten niezwykle praktyczny i uporządkowany człowiek nie zwykł tracić czasu na nieproduktywne działania. Poznań leżał na południowym szlaku podróży i wojen, łączącym Paryż i Berlin z Warszawą i Moskwą. Cesarz wiedział, że jego armie właśnie tędy będą podążały na wschód. Warunków do stoczenia bitwy w Wielkopolsce nie było, choćby ze względu na odległość dzielącą go wtedy od korpusów rosyjskich. Ale Napoleon zwrócił uwagę na korzystne wojskowo położenie Poznania i on pierwszy zasugerował celowość wybudowania tu twierdzy. Nie z zamiłowania dla trudów i chęci zaspokojenia krajoznawczej pasji przeprawiał się w listopadowej słocie łodzią przez Wartę pod Owińskami. W ten sposób badał możliwości przeprawy wojska w tym miejscu. Zwiedzanie miejscowego klasztoru cysterek było inspekcją miejsca dogodnego dla ulokowania lazaretu; w Poznaniu na ten cel przeznaczono klasztor reformatów. Nieprzypadkowo eskapady cesarza na północy sięgały aż do Owińsk, na południu – Konarzewa. Była to przyszła trasa marszu Wielkiej Armii... A że działania te były połączone z pełnym egzaltacji (jak to w owej epoce) fetowaniem osoby Napoleona – to już inna sprawa, po prostu sympatyczna oprawa bardzo konkretnych zachowań gościa z Francji.

Na zakończenie małe wyjaśnienie. Znany, często reprodukowany obraz Jana Gładysza (a także Wiktora Kurnatowskiego) przedstawiający wjazd J.H. Dąbrowskiego do Poznania nie przedstawia przybycia Wodza Legionów w listopadzie 1806 roku, lecz wydarzenia, które odbyły się rok później, już po ustaleniu władzy polskiej w stolicy Wielkopolski.

Autor: MAREK REZLER

BIEŻĄCE WYDANIE

Październik 2024