Stawiane dla piękna i ochłody
Poznańskie fontanny – które mają kilkunastoletnią historię, a które już kilkaset lat tradycji?
Fontanna to element tak zwanej małej architektury, który istnieje chyba tak długo, jak długo człowiek mieszka w miastach. Cieszyła oko, budziła emocje artystyczne, ale im dalej w przeszłość, tym większe miała znaczenie praktyczne, jako źródło wody – zarówno dla ludzi, jak i dla licznych zwierząt.
Porwana
Wprawdzie na podwórzach kamienic były studnie, ale trzeba było zapewnić wodę kupcom i klientom na rynku. Dlatego niemal od początku istnienia Poznania w czterech narożnikach głównego placu miasta umieszczono studnie publiczne, które w XVI wieku ozdobiono drewnianymi rzeźbami przedstawiającymi zwierzęta. Wizerunki te jednak szybko uległy naturalnemu zniszczeniu, więc sto lat później sylwetki zwierząt zastąpiły posążki rzymskich bogów: Marsa, Jowisza, Neptuna i Apollina. W latach 1758-1766 na miejscu drugiej z nich, stojącej nieco w bok od wejścia do ratusza, Augustyn Schöps wykonał ozdobną studnię – fontannę z rzeźbą przedstawiającą porwanie Prozerpiny przez Plutona. Legenda głosi, że była to kara, którą czeladnik musiał ponieść za zbyt swobodne kontakty z żoną mistrza. Ale to tylko legenda.
Czas sprawił, że poza studnią stojącą przed ratuszem nie ocalała żadna z pozostałych fontann, choć na dziewiętnastowiecznych obrazach widać uproszczoną wersję tej z naprzeciwka dzisiejszego Muzeum Literackiego Henryka Sienkiewicza. W czasie I Jarmarku Świętojańskiego w 1975 roku na miejscu tych studni umieszczono okrągłe stoiska z kwiatami, a z czasem trzy brakujące studnie odtworzono we współczesnej postaci: Apollina – dłuta Mariana Koniecznego, Marsa – Rafała Nowaka i Neptuna – Marcina Sobczaka. Wszystkie pięknie przyjęły się w sylwecie rynku.
Przypomnijmy też inne wodotryski i fontanny stolicy Wielkopolski; zarówno te z długą tradycją (niektórych już nie ma), jak i te z historią znacznie krótszą.
Na delfinach
Około 1898 roku na Wildzie, na dzisiejszym placu Marii Skłodowskiej-Curie, uruchomiono stojącą tam do dziś gotycką w formie i rozbudowaną kompozycyjnie fontannę, projektu Adolfa F. Bindera.
Bardzo „naturalna”, wzrokowo jakby stopiona ze skwerem i sadzawką, jest fontanna przed Operą. Stanowi założeniową całość ze świątynią sztuki; została zaprojektowana przez Maxa Littmanna w 1910 roku. Kompozycyjnie łączy się z Pegazem umiejscowionym na szczycie teatru; według mitologii skrzydlaty koń miał uderzeniem kopyta doprowadzić do wytrysku poświęconego muzom źródła na górze Helikon.
Niewiele dziś zostało z fontanny Felderhoffa, znajdującej się na początku XX wieku u zbiegu ulicy Święty Marcin i ulicy Towarowej, nieopodal dzisiejszej Auli Nowej. Krótko przed wybuchem I wojny światowej stanął w tym miejscu posąg wojownika brandenburskiego, dłuta Reinholda Felderhoffa, usunięty w 1919 roku. Dziś pozostała tu jedynie cembrowina z niewielką fontanną.
U zbiegu Alei Marcinkowskiego i ulicy 23 Lutego jest fontanna ufundowana w 1909 roku przez Gustawa Kronthala, dłuta Hugona Lederera. Ta urocza rzeźba przedstawiająca chłopców siedzących na delfinach stanęła na miejscu dziewiętnastowiecznego zakończenia wodociągu, ufundowanego przez Edwarda Raczyńskiego.
Jak z Alhambry
Ciekawostką jest fontanna lwów, umieszczona na Dziedzińcu Różanym Zamku Cesarskiego. Wzorowana (choć mniejsza, ma osiem zamiast dwunastu sylwetek zwierzęcych) na trzynastowiecznej fontannie z Patio Lwów w Alhambrze w Grenadzie. Dodajmy, że za nią stoi potężne drzewo, o czym mało kto wie – zasadzone przez samego cesarza Wilhelma II.
Niestety, nie odtworzono dotąd studzienki z sylwetką Madonny Sykstyńskiej Rafaela przy ulicy Długiej. Ufundowana i wykonana z inicjatywy Edwarda Raczyńskiego w latach 1844-1846, autorstwa Christiana Gottlieba Cantiana, była też zakończeniem wodociągu. Została zniszczona przez okupanta w 1940 roku. Kroki w kierunku jej odtworzenia podjęto w 2015 roku.
Budując fontanny, przez lata łączono piękno z praktyczną rolą i znaczeniem wody w mieście
Ocalał jednak inny wodotrysk, bardzo dziś popularny, wręcz jedna z ikon Poznania: fontanna Higiei. Początkowo stała u zbiegu Alei Marcinkowskiego i ulicy 23 Lutego, w 1907 roku została przeniesiona na aleje, u wylotu ulicy Podgórnej, a rok później Edward Aleksander Raczyński ufundował kopię posągu hrabiny Konstancji, stojącego na grobie męża przy kościele w Zaniemyślu, i polecił ustawić ją na atrapie (już wtedy) studni. W 1971 roku całość przeniesiono w znacznie godniejsze i bardziej eksponowane miejsce – przed fasadę Biblioteki Raczyńskich. Przywrócono obieg wody, uwidoczniono też umieszczone na cokole napisy i popiersie Wincentego Priessnitza, twórcy wodolecznictwa.
Dla cesarzowej
Bardzo interesująca jest geneza fontanny Perseusza, stojącej od 9 kwietnia 1891 roku, zbudowanej dla uczczenia wizyty cesarzowej Wiktorii w Poznaniu na placu Królewskim, czyli Cyryla Ratajskiego. Monument jest związany z powodem wizyty cesarzowej: powodzią, która nawiedziła miasto w 1888 roku. Bardzo rozbudowany figuralnie pomnik Perseusza ratującego Andromedę z niewoli Ketosa, autorstwa Johannesa Pfuhla, był centralną częścią placu. Po wojnie, w wyniku przebudowy systemu komunikacyjnego, pomnik przeniesiono do parku Wilsona, między Palmiarnię i muszlę koncertową, w pobliżu innej, gwiaździstej formą fontanny.
Ciekawe są dzieje obiektu znajdującego się dziś na dziedzińcu Muzeum Etnograficznego przy ulicy Mostowej. Ufundowany przez Krajową Komisję Artystyczną w 1908 roku, początkowo znajdował się na dziedzińcu dzisiejszego Urzędu Miejskiego przy placu Kolegiackim. Kronikarz miasta August Kronthal tak go opisał: „Fontanna wykonana z piaskowca przez Ignatiusa Taschnera składa się z ciężkiej, przysadzistej kolumny spoczywającej na ośmiokątnym stopniu. Jej bogato rozczłonkowana głowica dźwiga konstrukcję przypominającą tabernakulum, ozdobioną postaciami dzieci siedzących na delfinach. Zakończenie górnej części kopuły (przybranej jakby sznurkiem) stanowi figurka putta, obejmująca w iście zabawny sposób rybę. Ośmioboczna cembrowina fontanny przedstawia na czterech polach różnorakie sposoby wykorzystania wody”. W latach 1965-1992 została rozebrana i leżała w magazynach na poznańskiej Cytadeli. Staraniem poznańskich działaczy związanych z opieką nad zabytkami stanęła na obecnym miejscu.
Bogaty wiek XXI
Plac Wolności niemal od początku, od założenia w XIX wieku, był znakomitym miejscem dla umieszczania pomników. W okresie międzywojennym planowano odsłonięcie tam pomnika Wolności, nawet rozpisano konkurs na budowę monumentu. Ostatecznie jednak z planu zrezygnowano. Dopiero w czerwcu 2012 roku odsłonięto fontannę zaprojektowaną przez Agnieszkę Stochaj i Rafała Nowaka, umownie zwaną Fontanną Wolności, składającą się z dwóch potężnych skrzydeł opływanych przez wodę, z interesującą perspektywą na budynek „Arkadii”.
Z okazji 750-lecia lokacji Poznania, 23 czerwca 2003 roku, na Jeziorze Maltańskim uruchomiono podświetlaną, największą w Polsce instalację fontannową, która dziś jest interesującym tłem dla kolejki dziecięcej „Maltanka”.
Uroczy jest skwer z fontanną, wykonaną w 2008 roku, na Zielonych Ogródkach, w miejscu jednego z najstarszych parków Poznania. Uwagę zwracają tu sympatyczne rzeźby Norberta Sarneckiego, przedstawiające dziewczynkę sprawdzającą temperaturę wody, chłopca z psem, przede wszystkim zaś spodziewającego się deszczu pana, powszechnie zwanego profesorem – przyjęło się określać go jako postać prof. Zbigniewa Zakrzewskiego, ekonomisty, a zarazem zasłużonego prezesa Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania.
Podobna w charakterze jest wodna rzeźba na Rynku Wildeckim, przedstawiająca chłopca stojącego pod wierzbą, oddana do użytku w 2013 roku, autorstwa Jarosława Boguckiego. Od niedawna też mamy zespół fontann i odrębną konstrukcję na placu Kolegiackim i Rynku Łazarskim.
Niezbyt eksponowana jest Fontanna Czasu (inaczej Brama Czasu), w formie wodospadu, odsłonięta w październiku 2007 roku, według projektu Andrzeja Bednarczyka, przy ulicy T. Kościuszki, opodal Starego Browaru i biurowców – przy Andersia Tower.
Tak przez lata łączono piękno z praktyczną rolą i znaczeniem wody w mieście. Wody, która była niezbędna do życia, ale też potrafiła być wielkim utrapieniem. Jednak forma jej otoczenia łączyła się też z dużymi doznaniami estetycznymi. I tak jest do dziś.