Nic nie dzieje się samo
![Marszałek Marek Woźniak Marszałek Marek Woźniak](https://monitorwielkopolski.pl/assets/photo/themes/default/assets/img/spacer-crop-1800-0.gif)
Z marszałkiem Markiem Woźniakiem rozmawia Artur Boiński
Od lat jest takie tradycyjne pytanie w badaniach opinii społecznej: czy pani/pana zdaniem sprawy idą w dobrym kierunku? Ja zapytam inaczej: czy sprawy nie idą za wolno?
– To zależy, jakie?
Często słychać takie głosy w kwestiach polityki krajowej, ale ja chciałbym zapytać o rzeczy związane bezpośrednio z naszym regionalnym „podwórkiem”.
– Nie da się mówić o sprawach tego „podwórka” w oderwaniu od krajowego!
To zacznijmy od pana oceny tego, co dzieje się w kraju.
– Bez wątpienia naprawa naszego państwa idzie zbyt wolno, ale taka jest specyfika, że demokratom zawsze jest trudniej, mają „pod górkę”. Autokraci mają o tyle łatwiej, że „nie muszą” liczyć się z regułami. Dodatkowo u nas, dopóki będzie ten wielki hamulcowy w postaci prezydenta wetującego legislację parlamentarną, nie da się pewnych procesów przyspieszyć. Stąd tak wielka waga tegorocznych wyborów prezydenckich! Liczę, że po nich będzie szansa na naprawę tego, co wcześniej popsuto. A zepsuto instytucje państwa oraz dwojako zdemoralizowano społeczeństwo: przez uznaniowe rozdawnictwo niepowiązane z wysiłkiem i przez całkowite rozregulowanie tego, co jest prawdą, a co fałszem, co jest wartością, a co tylko hasłem, przez odwracanie znaczenia pojęć, manipulowanie informacją. Co to jest dzisiaj prawda? Każdy ma swoją prawdę.
Co do wyborów… Nie minął jeszcze rok nowej kadencji, ale – trzymając się tej formuły – jak „idą sprawy” w samorządzie województwa w nieco zmienionej konstelacji politycznej?
– W sejmiku w pewnym sensie obecna „koalicja 15 października” jest nieco szerszym odtworzeniem wcześniejszej „koalicji europejskiej”, mamy więc w zasadzie kontynuację. Jest natomiast rzeczywiście wielu nowych radnych. Myślę, że potrzebują oni trochę czasu, by w pełni zorientować się w materii, którą zajmuje się samorząd województwa i odnaleźć swoje obszary zainteresowania. To jest interesująca grupa osób, także przez to, że mają świeże spojrzenie na wiele spraw.
Na tym polega życie, żeby mieć nadzieję, że będzie dobrze, nie popadać w jakieś katastroficzne wizje. Tylko, że trzeba nad tym popracować, nic nie dzieje się samo
Marszałkowi jest łatwiej bez Zbigniewa Czerwińskiego w sejmiku?
– Jest pewnie trochę mniej bardzo szczegółowych pytań, z których radny słynął. Ale czy jest z tego powodu łatwiej? Na pewno jest… krócej, jeżeli chodzi o czas trwania różnych posiedzeń.
Dwanaście miesięcy temu na łamach „Monitora” na 2024 rok przewidywał pan m.in. dyskusję o wzmacnianiu roli samorządów. Nie za wolno to wszystko się toczy?
– Nadal nie zwrócono nam tego, co wcześniej zabrano. I bardzo otwarcie to artykułuję przedstawicielom rządu przy każdej możliwej okazji. Jedynie w zakresie środków na infrastrukturę sportową podpisaliśmy porozumienia z ministrem Sławomirem Nitrasem i władztwo w tym zakresie wróci do samorządów. Będziemy ponownie w województwie decydować, na co należy wydać pieniądze, które otrzymamy z Warszawy i do których – co będzie nowością – sami też pewne kwoty dołożymy. Wciąż oczekujemy jednak oddania nam nadzoru nad funduszami ochrony środowiska i ośrodkami doradztwa rolniczego. A to będzie jedynie powrót do stanu sprzed ośmiu lat (nie mówiąc już o dyskusji na temat dalszej decentralizacji), więc nie może tu być mowy o jakiejś taryfie ulgowej wobec rządu.
A gdy na posiedzenie zarządu województwa dostaje pan kolejną uchwałę związaną z przesunięciem na następny rok zaplanowanych wydatków na ważne inwestycje (bo trzeba czekać na jakieś zgody czy decyzje, bo przetarg się przedłuża, bo wykonawcy się odwołują…), to pana denerwuje, czy raczej jako doświadczony samorządowiec uznaje pan, że nie ma co się kopać z koniem, czyli realiami takich przedsięwzięć?
– Dotknął pan tu kluczowego zagadnienia, a jednocześnie celu, jaki na rozpoczynający się rok stawiam sobie i wszystkim, którzy z nami współpracują. Chodzi o usprawnienie procesów inwestycyjnych. Oczywiście, tam, gdzie nie mamy na to wpływu, głową muru nie przebijemy. Wszędzie jednak, gdzie możemy coś usprawnić, przyspieszyć, polepszyć współpracę z wykonawcami, należy to zrobić. Bardzo mnie bowiem niepokoi kolejne przesuwanie procesów inwestycyjnych w momencie, gdy mamy największą w historii samorządu województwa kumulację takich realizacji i planów w niemal wszystkich dziedzinach, które nadzorujemy.
Mogę napisać, że marszałek zapowiada przyspieszenie?
– Na pewno usprawnienie.
Kolejna „wolno idąca” rzecz z zakresu geopolityki, ale w różny sposób bezpośrednio nas dotykająca, to kwestia ukraińska…
– Patrzę bardzo trzeźwo na Ukrainę i na tych, którzy jej pomagają. Z jednej strony jestem pełen podziwu dla żołnierzy ukraińskich, którzy dokonują cudów na froncie. Sądzę, że dokonywaliby większych, gdyby pomoc, która do nich płynie, była szybsza, bardziej zdecydowana i przemyślana. Ona jest niemała, ale nie zawsze „w czas”. Trzeba też jednak mieć świadomość, że Ukraina to jest kraj z wieloma problemami wewnętrznymi, ze społeczeństwem często uwikłanym w złe praktyki, jak korupcja. To nie bez znaczenia w patrzeniu na skuteczność przyszłej odbudowy tego kraju i jego integracji z Europą. Przed politykami bardzo trudne zadanie wybrania odpowiednich rozwiązań, które w miarę skutecznie zabezpieczą Ukrainę przed dominacją Rosji, a zwłaszcza przed upadkiem państwa.
Obawiam się fanatyzmu i populizmu, demagogii i kłamstwa. A także tego, że demokracja staje się modelem mało atrakcyjnym dla wielu społeczeństw
Żeby tchnąć trochę optymizmu… Na co, wchodząc w 2025 rok, pan liczy?
– Na zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego w wyborach. Bo to będzie prezydent, który zagwarantuje szybszy proces naprawy państwa i taki, którego… nie będę się musiał wstydzić.
A czego się pan obawia?
– Oj, tu lista jest znacznie dłuższa… Najbardziej obawiam się fanatyzmu i populizmu, demagogii i kłamstwa. A także tego, że demokracja staje się modelem mało atrakcyjnym dla wielu społeczeństw, które zachwycają się systemami autokratycznymi, bardziej może sprawczymi, ale pozostającymi poza kontrolą. Trudno to wytłumaczyć.
Może trzeba tego doświadczyć, żeby zrozumieć?
– Tylko powrót z tej ścieżki bywa bardzo trudny. Widać to po Polsce, która przecież nie zabrnęła jeszcze tak daleko, jak niektórzy na świecie, w tym w Europie.
Co, jako „szef samorządu województwa”, najważniejszego pan na ten rok planuje, oprócz wspominanych już procesów inwestycyjnych?
– Mamy bardzo dobry budżet. Nie cierpimy na niedostatek środków, nie tylko jeśli chodzi o nakłady inwestycyjne. Chciałbym podkreślić ogromną skalę wsparcia oferowanego w ramach naszych programów dla samorządów i organizacji pozarządowych. To nie tylko coraz większe kwoty, ale i poszerzające się spektrum dziedzin, które te przedsięwzięcia obejmują. Od będących w tym katalogu od dawna, jak ochrona zabytków, inicjatywy kulturalne i sportowe, po najnowsze, jak wsparcie zatrzymywania wody czy pomoc podmiotom opiekującym się bezdomnymi zwierzętami. Mamy szeroki zakres interwencji w zakresie polityki społecznej, obejmujący przekrój od przedszkoli po osoby w wieku senioralnym. Co do innych planów – w tym zakresie, w jakim mamy wpływ na funkcjonowanie podległych nam placówek opieki zdrowotnej – będziemy dążyć do reformowania ich struktur, w tym konsolidacji.
Jeśli o planach na 2025 rok mowa… Resort kultury przygotowuje nową ustawę medialną, która m.in. ma wprowadzić całkowity zakaz wydawania czasopism przez samorządy. Taki zapis oznaczałby np. zniknięcie, po niemal 25 latach, „Monitora Wielkopolskiego” w obecnej formule. Co pan na to?
– Z zapowiedzi, które do mnie dotarły, ma być trochę tak, że „informować można, byle nie chwalić”. Nie bardzo rozumiem, jak miałoby to wyglądać? Będziemy na przykład pisać, że oddaliśmy właśnie nowe oddziały w szpitalu, ale się nie cieszymy? Mamy udawać, że nie wiemy, czy to sukces, czy nie? Zastanawiam się, jak ustawodawca zamierza zapisać rozróżnienie informowania o działalności samorządu od jej afirmacji w takim przekazie. Myślę, że jeśli zostałby wprowadzony bardzo sztywny zakaz wydawania jakiejkolwiek prasy przez samorządy, byłoby to ze szkodą informacyjną dla społeczeństwa.
Na nowy rok życzył pan Wielkopolanom (m.in. na łamach „Monitora”) „kolekcjonowania chwil i dni, które dają wytchnienie”. Będzie z czego dokładać do tej kolekcji?
– Na tym polega życie, żeby mieć nadzieję, że będzie dobrze, nie popadać w jakieś katastroficzne wizje. Oczywiście, wiele mówimy na przykład o możliwej wojnie, ale ja cały czas podświadomie czuję, że to nie jest realny scenariusz. Tylko, że trzeba nad tym popracować, nic nie dzieje się samo.
Czyli – będzie dobrze, tylko musimy nad tym popracować?
– Tak, to takie proste, a jednocześnie bardzo wielkopolskie podejście.
Autor: ARTUR BOIŃSKI