Niskie bezrobocie: kłopot i szansa
W Polsce i w regionie brakuje tysięcy rąk do pracy. I choć firmy płacą specjalistom coraz więcej albo dodają darmowe benefity, to i tak mają ogromne problemy z zatrudnieniem wykwalifikowanych kadr.
W całym kraju mamy obecnie boom na rynku pracy. W wielu regionach, m.in. w Wielkopolsce, firmy mimo podwyżek płac i tak mają spore problemy ze znalezieniem fachowców czy robotników wykonujących proste prace. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że stopa bezrobocia rejestrowanego wynosiła w Polsce na koniec 2021 roku 5,4 proc. W naszym województwie (od wielu lat liderującym w kraju pod tym względem) było to 3,1 proc., co oznacza, że bez pracy pozostawało niespełna 50 tys. osób w regionie (jak przed pandemią), czyli o 18 proc. mniej niż na koniec 2020 roku.
Według danych Eurostatu, liczącego stopę bezrobocia w oparciu o inne założenia niż GUS, ten poziom w naszym kraju wynosił na końcu roku 3 proc., a Polska od kilku miesięcy znajduje się na unijnym podium w tej kategorii. W aglomeracji poznańskiej czy w powiecie kępińskim wskaźnik ten sięga około 1,5 proc. i zdaniem ekonomistów wskazuje on nie na bezrobocie, a… brak rąk do pracy. Tylko w powiatach chodzieskim i konińskim nieznacznie przekroczono poziom 7 proc.
Skąd się wzięły te liczby?
Koniunktura gospodarcza
Spadkowi stopy bezrobocia sprzyja niewątpliwie koniunktura gospodarcza, zarówno w kraju, jak i na świecie. Nasze firmy korzystają z unijnych dotacji, przyspiesza eksport, wzrasta PKB, a przedsiębiorcy (mimo obaw o zmiany podatkowe w ramach „Polskiego Ładu”, rosnącą inflację czy podwyżki cen energii) chętnie inwestują i zatrudniają, rozwijając u nas np. rynek usług. Nawet pandemia, która daje się we znaki wielu branżom (zerwane łańcuchy dostaw, okresy lockdownu, przymusowa kwarantanna części pracowników), choć chwilowo wpłynęła na wzrost bezrobocia, nie zmieniła znacząco relacji pracodawca – pracownik na rynku.
Z jednej strony brak rąk do pracy to dobra sytuacja dla specjalistów: łatwiej dziś o awans, podwyżkę czy zmianę miejsca pracy, bo osoby szukające zatrudnienia, zwłaszcza fachowcy w swoich branżach, mogą przebierać w ofertach. Z drugiej strony taka sytuacja powoduje, że firmy, nie tylko z Wielkopolski, mają coraz większy kłopot ze skompletowaniem załogi. Przedsiębiorstwa z powodu znaczących problemów z obsadzeniem etatów nie mogą się rozwijać, zwiększając lub choćby utrzymując poziom produkcji i usług.
Agencje pracy tymczasowej i firmy rekrutujące pracowników mają problemy z rekrutacją personelu dla dużych firm, w których wakaty liczone są w dziesiątkach osób. Jak sobie zatem radzą? Ratunkiem dla naszego rynku pracy są obecnie cudzoziemcy, zwłaszcza Ukraińcy, którzy zapewniają polskiej gospodarce ponad 1,5 mln rąk do pracy. Wiele branż opiera się na sile roboczej zza naszej wschodniej granicy, a cudzoziemcy chętnie podejmują też prace sezonowe, np. w budownictwie, rolnictwie, przemyśle przetwórczym.
Innym sposobem na zatrzymanie fluktuacji kadr lub pozyskanie nowych ludzi są podwyżki wynagrodzeń, zwłaszcza w obliczu rozpędzającej się w Polsce inflacji. Widełki płac w wielu przedsiębiorstwach rosną (np. w marketach, w branży motoryzacyjnej, w budownictwie), bo liderzy rynku, firmy mające największy problem z rekrutacją kadr albo pilne potrzeby w tym zakresie, muszą reagować na sytuację rynkową i niedostatek siły roboczej.
Inna sprawa, że ekonomiści i eksperci od pewnego czasu ostrzegają, że gospodarka zwolni, przedsiębiorstwa wstrzymają inwestycje, a zatrudnienie (boom na rynku pracy) się skończy. Wówczas rynek pracownika znów zamieni się w rynek pracodawcy.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę?
Zaktywizować bezrobotnych
Pracowników brakuje też z innych względów. Trzeba pamiętać o niekorzystnych skutkach starzenia się społeczeństwa (więcej ludzi zaczyna odchodzić na emeryturę, mniej młodych ze względu na demografię trafia na rynek pracy), niewielkiej liczbie emigrantów zarobkowych wracających do kraju (szacunki mówią o 2,5 mln Polaków pracujących za granicą) oraz o osobach długotrwale bezrobotnych.
Z danych Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Poznaniu wynika, że niemal połowę osób w rejestrach PUP stanowią te długotrwale bezrobotne. Wśród nich są osoby z niepełnosprawnością i ich opiekunowie, seniorzy 60+, osoby dorosłe, które z różnych powodów są na utrzymaniu np. swoich rodziców, kobiety z małymi dziećmi czy też mieszkańcy niezainteresowani zwyczajnie podjęciem jakiejkolwiek pracy. Niektórzy z nich rejestrują się bowiem w pośredniakach tylko ze względu na ubezpieczenie i nie odpowiadają na proponowane im oferty.
Brak rąk do pracy to dobra sytuacja dla specjalistów: łatwiej dziś o awans, podwyżkę czy zmianę miejsca pracy
I choć eksperci wskazują, że to ich w pierwszej kolejności należałoby zaktywizować do pracy, pojawiają się pytania o koszt i efekty tej aktywizacji. O ile mniej wykwalifikowanego robotnika do prostszych prac fizycznych czy do portierni łatwiej będzie znaleźć (nawet wśród seniorów, osób niepełnosprawnych czy „speców” od unikania pracy), o tyle fachowca (spawacza, inżyniera, informatyka) w takich rejestrach już pewnie nie poszukamy, a i trudno będzie w krótkim czasie go wyszkolić. A biznes potrzebuje specjalistów „od ręki”. Ofert w pośredniakach przecież nie brakuje.
WUP podaje, że w IV kwartale 2021 roku aż o 22 proc. wzrosła liczba ofert zatrudnienia skierowanych do urzędów pracy. Najwięcej z nich wpłynęło w tym okresie do PUP w Poznaniu (8902), Szamotułach (2495) i Ostrowie Wielkopolskim (1601).
Jakich fachowców najbardziej brakuje wielkopolskim pracodawcom?
Zawody z przyszłością
Jeżeli chcesz mieć pewność zatrudnienia w Wielkopolsce, powinieneś zostać kierowcą samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych, murarzem lub tynkarzem, pielęgniarką albo położną, robotnikiem budowlanym. Tych specjalistów mamy zdecydowanie za mało. Ponad 90 procent naszych powiatów odczuje też w najbliższym czasie deficyt elektryków, elektromechaników i elektromonterów, nauczycieli przedmiotów zawodowych i praktycznej nauki zawodu, robotników obróbki drewna i stolarzy, spawaczy. W sumie mamy w regionie aż 47 deficytowych profesji.
To wnioski z VII edycji badania „Barometr zawodów”, zrealizowanego przez Wojewódzki Urząd Pracy i powiatowe PUP-y, które 16 lutego podczas zdalnych obrad sejmikowej Komisji Rodziny i Polityki Społecznej omówił wicedyrektor WUP Sławomir Wąsiewski.
Z problemami kadrowymi mierzą się kluczowe dla regionu branże: przetwórstwo przemysłowe (w tym przemysł meblarski i spożywczy), TSL (transport, spedycja, logistyka) oraz budownictwo. Najczęściej poszukiwani są pracownicy o wysokich kwalifikacjach, posiadający doświadczenie zawodowe, aktualne uprawnienia oraz znajomość nowych technologii.
Niekiedy barierą są warunki pracy, np. w branży transportowo-logistycznej. Kierowców brakuje, bo nie każdy jest gotów na częste wyjazdy poza miejsce zamieszkania, wysokie koszty nabycia uprawnień, nienormowany czas pracy i odpowiedzialność za powierzone mienie. Przeszkodą w zatrudnieniu bywa też brak znajomości języków obcych, a na deficyt kadr wpływa tutaj też dynamiczny wzrost popytu na usługi transportowe, choćby ze względu na rozwój sektora e-commerce.
Z „Barometru…” wynika też, że pogłębia się kryzys kadrowy w oświacie. Do deficytów dołączyły dwa zawody poprzednio zrównoważone, tj. nauczyciele języków obcych i lektorzy oraz nauczyciele przedmiotów ogólnokształcących (przede wszystkim przedmiotów ścisłych). Widoczny jest deficyt kadr odpowiedzialnych za kształcenie zawodowe.
„Sytuacja pandemiczna wpłynęła na zwiększenie zapotrzebowania na pracowników branży medycznej. Poszukiwani będą lekarze, ratownicy medyczni, psycholodzy i psychoterapeuci, opiekunowie osoby starszej lub niepełnosprawnej. W Poznaniu w związku z dużymi brakami lekarzy specjalistów podejmowane są ostrożne próby zatrudniania cudzoziemców” – czytamy w opracowaniu.
Ciekawostką jest, że kolejny już rok Wielkopolska odczuwa braki wśród służb mundurowych, dotyczy to zwłaszcza policji.
Co jeszcze wynika ze statystyk WUP?
Popyt na pracę
W 2021 roku pracodawcy zgłosili do PUP w Wielkopolsce niemal 107 tys. ofert pracy, z czego rekordowym miesiącem był czerwiec (10 tys. propozycji). Najczęściej (28 proc.) zapotrzebowanie do urzędów pracy kierowały agencje zatrudnienia, branża przetwórstwa przemysłowego zgłosiła 23 proc. ofert, dalej był handel i transport (po 10 proc.) oraz budownictwo – 9 proc. Warto podkreślić, że urzędy pracy zapewniły tym branżom aż 80 proc. załogi na zgłaszane oferty.
Poprzez PUP-y poszukiwani byli głównie pracownicy wykonujący prace proste, przede wszystkim w przemyśle i budownictwie, magazynierzy, murarze, kierowcy samochodów osobowych i dostawczych, pomoce i sprzątaczki biurowe czy hotelowe, pracownicy obsługi biur, sprzedawcy sklepowi. Na ofertę zatrudnienia mogli liczyć w ubiegłym roku też: gospodarze budynków, ręczni pakowacze i znakowacze, operatorzy maszyn i urządzeń do produkcji wyrobów spożywczych albo z tworzyw sztucznych, masarze, robotnicy w przetwórstwie ryb.
W ostatnich latach malała liczba osób, które rejestrowały się w urzędach pracy. Największy procentowy bezrobotnych w stosunku do 2019 roku odnotowano w grupie osób powyżej 50. roku życia (18 proc.) oraz osób do 30. roku życia (17 proc.).
Wśród osób młodych, w tym absolwentów szkół, widoczny był największy spadek bezrobocia (26-27 proc.). Wśród mężczyzn spadło ono o 20 proc., ale warto też zwrócić uwagę na inny wskaźnik: znacznie, bo o 32 proc. spadła liczba uprawnionych do pobierania zasiłku dla bezrobotnych. W 2021 roku wielkopolskie urzędy pracy wypłaciły zasiłki z tytułu bezrobocia ponad 35 tys. osób (ich wartość to ponad 124 mln zł).
Kto dominował w rejestrach PUP na koniec grudnia 2021? Kobiety – jest ich 59,4 proc. Połowa populacji bezrobotnych to osoby z wykształceniem zawodowym na poziomie zasadniczym/branżowym (27,3 proc.) i średnim (22,0 proc.). Bez pracy więcej niż rok pozostaje aż 39,8 proc. bezrobotnych.
Tę wyliczankę zamyka wysokie zapotrzebowanie na zatrudnienie cudzoziemców. W IV kwartale 2021 roku wyniosło ono niemal 60 tys. osób, a już niemal 200 tys. pracowników zza wschodniej granicy pracuje w Wielkopolsce legalnie.
***
Niskie bezrobocie jednych (pracowników) cieszy, innych (przedsiębiorców) martwi. Czy możliwe są szybkie działania, które pozwolą zrównoważyć ten niedostatek siły roboczej? Czy pozostaje nam liczyć wyłącznie na pomoc cudzoziemców albo spadek koniunktury?
Autor: PIOTR RATAJCZAK