Pionier kardiologii z Poznania

Józef Struś - rysunek portretowy, wykonany w XIX wieku przez Antoniego Oleszczyńskiego.

Dlaczego XVI-wieczny medyk został patronem jednej z ulic w stolicy Wielkopolski?

Przed wieloma laty, gdy na poznańskim Łazarzu znajdował się nie tylko gmach główny poznańskiej rozgłośni Polskiego Radia, ale i biura tej instytucji, można było usłyszeć w głośniku zapowiedź, że wszelką korespondencję należy kierować pod adres: Poznań, ul. Strusia 10. Niezorientowane osoby kojarzyły sobie tę zapowiedź ornitologicznie, podczas gdy patronem tej ulicy (a także miejskiego szpitala) jest w rzeczywistości jeden z najszacowniejszych polskich lekarzy XVI stulecia.

Poznań, Kraków, Padwa

Józef Struś (Strutius, Strusiek) urodził się w 1510 roku w Poznaniu, w rodzinie mielcarza (słodownika) Mikołaja i Elżbiety z Bedermanów. Rodzina była dobrze sytuowana materialnie i szanowana, młody chłopak miał więc doskonałe warunki do ułożenia sobie życia na odpowiednim poziomie. Ukończył (mającą bardzo dobrą opinię) szkołę miejską przy kolegiacie św. Marii Magdaleny, a w latach 1521-1525 uczył się w niedawno otwartym Collegium Lubranscianum, czyli Akademii Lubrańskiego, której rektorem był jego wuj, Tomasz Bederman.

We wrześniu 1525 roku Józef Struś rozpoczął czteroletnie studia w Akademii Krakowskiej, pod kierunkiem Walentego Morawskiego, znanego ówcześnie matematyka i filozofa. Wtedy też pierwszy raz bliżej zetknął się z medycyną i astrologią, uzyskał też gruntowne wykształcenie językowe i zdobył rozeznanie w literaturze klasycznej. Przez pewien czas przebywał też w Poznaniu, gdzie w Akademii Lubrańskiego słuchał wykładów Krzysztofa Hegendorfera.

Wkrótce okazało się, jak przydatne mogą być koneksje i mocne podstawy materialne. Po uzyskaniu stopnia magistra sztuk wyzwolonych, Struś wyjechał do Wenecji, a potem do Padwy, dla pogłębienia wiedzy medycznej. W 1535 roku został nawet wicerektorem tej uczelni, co wprawdzie było świadectwem uznania dla wiedzy i pracowitości młodego człowieka, lecz w gruncie rzeczy dawało mu funkcję jedynie symboliczną. Z tego czasu też pochodzą bardzo wtedy cenione próby literackie, fachowe tłumaczenia dzieł Klaudiusza Galena, liczne dowody humanistycznych zainteresowań młodego lekarza.

Lekarz sułtana

Dwa lata później Struś wrócił do Polski i rozpoczął wykłady w Krakowie, a potem nastąpił okres jego kontaktów z możnymi ówczesnego świata. Najpierw był przybocznym lekarzem Andrzeja Górki, później przebywał na dworze Izabeli Jagiellonki. Kiedyś nawet (dość przypadkowo zresztą) leczył tureckiego sułtana Sulejmana I, co dziś niekiedy daje podstawy do przypuszczeń, że był nadwornym medykiem tego władcy.

Był nadwornym lekarzem króla Zygmunta Augusta. Zaangażowaniem go w tej roli zainteresowany był nawet król Hiszpanii Filip II. Leczył tureckiego sułtana Sulejmana I

Wreszcie, po wielu misjach dyplomatycznych i wojażach, na początku lat czterdziestych XVI wieku osiadł na stałe w rodzinnym mieście. Zakupił tu posiadłość, ożenił się (po kilku latach owdowiał i ponownie wszedł w związki małżeńskie, ale był bezdzietny), stał się członkiem patrycjatu miejskiego i zaczął się bogacić. Mieszkał we własnym domu przy Starym Rynku w Poznaniu. Otoczony wielkim szacunkiem (choć zdarzało mu się też procesować), dwukrotnie, w latach 1557 i 1558 był burmistrzem Poznania. Po złożeniu urzędu był nadwornym lekarzem króla Zygmunta Augusta.

Tętno zakochanej

Pracował intensywnie jako lekarz, z czasem wyspecjalizował się w badaniu tętna i krwiobiegu – dziś więc powiedzielibyśmy, że był pionierem polskiej kardiologii. Bardzo ważny w życiu Józefa Strusia był rok 1555, gdy w Bazylei, w drukarni Oporina, lekarz opublikował wyniki swoich ponaddwudziestoletnich badań nad zmiennością tętna, pod tytułem „Sphygnicae artis iam mille ducentos perditae et desiderate libri V”. Ów słynny traktat „O tętnie” stał się jednym z najważniejszych dzieł medycznych renesansowej Polski, dobrze znanym też w medycynie europejskiej. Nic więc dziwnego, że nawet król Hiszpanii Filip II był zainteresowany zaangażowaniem Strusia w charakterze nadwornego lekarza. Propozycja była nęcąca, lecz z nie do końca jasnych powodów Polak jej nie przyjął.

Wróćmy jeszcze do metod badania tętna, jakie stosował Józef Struś. Przyjmuje się, że uczony lekarz zebrał wszystko, co na temat tętna wcześniej napisano i dodał własne przemyślenia i wyniki swoich badań. Z czasem nawet efekty tych ustaleń wykorzystywał w praktyce. Zgodnie z rzeczywistością skojarzył rytm tętna ze stanem emocjonalnym osoby poddanej badaniom, co wykorzystano m.in. do sprawdzania stosunku danej osoby do kogoś innego – czyli na swój sposób tętno stało się swoistym wariografem. Powstała nawet romantyczna opowieść o dziewczynie pochodzącej z bogatego mieszczańskiego rodu, która zaangażowała się uczuciowo w ubogiego chłopaka. O ślubie nie mogło być mowy i panna zaczęła niknąć w oczach. Dopiero doktor Struś, rozmawiając z nią sam na sam i analizując jej puls w trakcie poruszania różnych tematów, zorientował się, co jest przyczyną dziewczęcego strapienia. Perswazja uczonego lekarza przekonała rodziców panny i szczęście młodych zostało uratowane.

Alabaster w kolegiacie

Doceniono go także w Poznaniu. Dostąpił nawet przywileju wyznaczenia mu jeszcze za życia przez radę miejską miejsca na własny grobowiec w głównej świątyni Poznania: kolegiacie św. Marii Magdaleny. Kilka lat później sam zainteresowany ufundował tam sobie reprezentacyjny alabastrowy grobowiec, w którym spoczął po śmierci w marcu 1568 roku. Wbrew spotykanym niekiedy opiniom, nie zmarł podczas epidemii, w wyniku udzielania pomocy choremu; po prostu taka była w owym czasie średnia długość życia i odejście zacnego lekarza w 58. roku życia nie było niczym nadzwyczajnym.

Skojarzył rytm tętna ze stanem emocjonalnym osoby poddanej badaniom, co wykorzystano m.in. do sprawdzania stosunku danej osoby do kogoś innego – czyli na swój sposób tętno stało się swoistym wariografem

Grobowiec Józefa Strusia nie zachował się do dziś, uległ zagładzie razem z całą świątynią, na przełomie XVIII i XIX wieku. O zasłużonym lekarzu i badaczu układu krwionośnego nie zapomniano. Jeszcze w XVIII wieku podobno w katedrze poznańskiej widniała tablica, na której w języku łacińskim przypomniano zasługi J. Strusia: „Józef Struś, poznańczyk, doktor filozofii i medycyny, tłumacz na język łaciński dzieł greckich, niegdyś profesor sztuki lekarskiej w Padwie, na żołdzie senatu weneckiego. Odnowiciel nauki o pulsie zapomnianej przez tyle wieków, potem lekarz Najjaśniejszego Pana Zygmunta Augusta, króla polskiego”. Z czasem jednak tablica zniknęła, a pamięć o zasłużonym lekarzu się zatarła. Dopiero około połowy XX wieku przypomniano i na nowo zaczęto interesować się życiem i zasługami Józefa Strusia.

Tablica na rynku

Po drugiej wojnie światowej pamięci wybitnego lekarza i pisarza XVI wieku poświęcono tablicę, wmurowaną w ścianę domu przy Starym Rynku 97, w którym mieszkał i którego był właścicielem. Można na niej przeczytać krótki tekst: „W tym domu przebywał Józef Struś – Struthius – 1510-1568 rodem z Poznania, lekarz i uczony epoki Odrodzenia, profesor Uniwersytetu w Padwie, burmistrz miasta Poznania 1557-1559, autor nauki o tętnie Sphygmicae artis. libri V”.

W 1968 roku przypadła 400. rocznica śmierci Józefa Strusia, w Poznaniu obchodzona bardzo uroczyście. Z tej okazji przetłumaczono i opublikowano w języku polskim jego najsłynniejsze dzieło o tętnie.

Sam lekarz jest dziś znany jako jeden z prekursorów polskiej medycyny, którego sława znacznie przekroczyła granice ojczystego kraju. Nie wiemy, jak wyglądał, ale upowszechnił się rysunek portretowy Strusia, wykonany w XIX wieku przez Antoniego Oleszczyńskiego. Inny obrazek, przedstawiający poznańskiego lekarza przy łożu sułtana, też jest efektem wyobraźni twórcy.

Autor: MAREK REZLER

BIEŻĄCE WYDANIE

Październik 2024