Spotkanie trzech Józefów

Jak – mimo wzajemnej niechęci – Piłsudski, Haller i Dowbor Muśnicki potrafili się dogadać na… dworcu w Kaliszu.
Na marginesie ubiegłorocznych obchodów kolejnej, już 106. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości oraz wybuchu Powstania Wielkopolskiego, można zauważyć, że przy wspominaniu tamtych czasów często umykają nam szczegóły, które pozornie miały znaczenie epizodyczne, a jednak odegrały znaczącą rolę w kształtowaniu stosunków panujących wśród elit przywódczych wolnej Rzeczypospolitej.
Przy opisie wydarzeń z przełomu drugiej i trzeciej dekady XX wieku często pojawiają się główni polscy działacze tego czasu, którzy swoją osobowością i obszarem działania wywarli szczególny wpływ na odradzającą się Rzeczpospolitą. Najczęściej wspominani są Józef Piłsudski, Roman Dmowski, Ignacy Jan Paderewski, Wincenty Witos, Ignacy Daszyński, Wojciech Korfanty. W dziedzinie wojskowej szczególna rola przypadła w udziale trzem dowódcom, którzy przypadkowo nosili to samo imię: Józefowi Piłsudskiemu, Józefowi Hallerowi i Józefowi Dowborowi Muśnickiemu.
Obiekt przesady
Pierwszy z nich, charyzmatyczny przywódca, który najpierw znany był w zaborze rosyjskim, dopiero potem w austriackim, prawie wcale zaś w pruskim, osiągnął najwyższe stanowiska w państwie i to on „rozdawał karty” w grze o stosunki polityczne w odradzającym się kraju. Nie ukończył żadnej szkoły wojskowej, ale był genialnym samoukiem w sprawach militarnych. Oddany Polsce, choć niewolny od ambicji osobistych, bywał wielkoduszny, ale nie oszczędzał przeciwników politycznych. Z czasem w pełni zasłużenie stał się żywym symbolem Polski, zwycięskim kontynuatorem romantycznych wizji walki o niepodległość. Reprezentował najwyraźniej pokolenie ludzi wychowanych na poezji Słowackiego i Mickiewicza, a duchem miejsca i czasu idealnie wpisanych w realia przedstawione przez Elizę Orzeszkową w powieści pt. „Nad Niemnem”.
Można go było uwielbiać albo nienawidzić, ale nie można go było nie szanować. W gronie „ojców – założycieli” II Rzeczypospolitej niewątpliwie miał największą charyzmę i swoistą siłę przebicia, znacznie zaakcentował swoją osobowość, zasługi, a nawet konsekwencje ponoszone w pracy niepodległościowej przed wybuchem wojny światowej w 1914 roku. W dwudziestoleciu międzywojennym był obiektem wielkiej przesady – zarówno pod względem uwielbienia, jak i demonstrowania wręcz nienawiści. Ale nie sposób go było lekceważyć i zarzucić mu brak patriotyzmu.
Ulubieniec endeków
Józef Haller jeszcze w 1917 roku dowodził równoległą z podkomendnymi Piłsudskiego 2. Brygadą Legionów Polskich. Po bitwie z Niemcami pod Kaniowem w maju 1918 roku przedostał się do Francji, gdzie stanął na czele Armii Polskiej, politycznie podległej Komitetowi Narodowemu Polskiemu. Endecki charakter tej formacji i zapatrywania samego Hallera po wojnie 1920 roku (w której generał ten sprawnie i skutecznie dowodził trudnym, warszawskim odcinkiem frontu) postawiły go w opozycji do Marszałka.
W dziedzinie wojskowej szczególna rola przypadła w udziale trzem dowódcom, którzy przypadkowo nosili to samo imię: Józefowi Piłsudskiemu, Józefowi Hallerowi i Józefowi Dowborowi Muśnickiemu
Wielbiony przez endeków i regularnie przez nich przeciwstawiany Piłsudskiemu, pozostał na uboczu zasadniczych wydarzeń. Dawał się jednak wykorzystywać do rozgrywek politycznych i propagandowych; szczególnie zaszkodził mu udział w kampanii politycznej przeciwko pierwszemu prezydentowi odrodzonej Rzeczypospolitej, Gabrielowi Narutowiczowi. Od strony osobowościowej Józef Haller reprezentował inny typ człowieka i rodzaj charakteru. Pod względem charyzmy nie był w stanie równać się z Piłsudskim.
Sfrustrowany fachowiec
Trzecim pretendentem do kierowania armią był generał Józef Dowbor Muśnicki – polski ziemianin i carski generał o dużym doświadczeniu liniowym, zdolny dowódca i organizator. Od ściśle fachowej strony spośród interesujących nas trzech generałów miał nie tylko doskonałe wykształcenie wojskowe, ale i doświadczenie frontowe w dowodzeniu na wysokich stanowiskach; zasłynął jako głównodowodzący Wojsk Wielkopolskich w roku 1919.
On też najbardziej nie mógł zaakceptować Piłsudskiego jako dowodzącego wojskiem i niemal od początku, od 1918 roku był wobec niego niechętnie, o ile nie wrogo, usposobiony. Swoją postawę wobec wodza naczelnego (otwarcie zresztą demonstrowaną) przypłacił w latach 1919-1920 odsunięciem od wpływu na wojsko, dał wyraz pełnej frustracji i rozgoryczenia w opublikowanych w 1936 roku „Moich wspomnieniach”. Nie zauważał jednak własnych niezręczności i mało elastycznego działania. Zwyciężyła dyscyplina wojskowa i lojalność.
W pierwszych miesiącach 1919 roku konflikt ten nie mógł być upubliczniony, jedynie Juliusz Kaden-Bandrowski w doskonałej powieści z kluczem pt. „Generał Barcz” ujawnił te postawy i nieporozumienia. Najważniejsze było wówczas podkreślenie jedności społeczeństwa i armii trzech zaborów, otwarcie drogi do niełatwego procesu jednoczenia sił zbrojnych narodu. Kilkakrotnie wtedy trzej rywale pojawiali się wspólnie, demonstrując zgodę i gotowość do współpracy.
Peron w Kaliszu
Było tak i przed 106 laty, 27 maja 1919 roku w salonce pociągu stojącego na peronie dworca w Kaliszu, gdzie Piłsudski, Haller i Dowbor Muśnicki ustalali szczegóły jednoczenia sił zbrojnych wszystkich trzech zaborów. Po rozmowach generałowie wybrali się na zwiedzanie miasta, pięć lat wcześniej ciężko doświadczonego bombardowaniem przez wojska pruskie, a trzy dni później Józef Piłsudski oficjalnie poinformował Muśnickiego o przyjęciu Wojsk Wielkopolskich pod swoje dowództwo. Tworzyło się jednolite Wojsko Polskie, choć na czele stali generałowie o różnych orientacjach politycznych.
27 maja 1919 roku w salonce pociągu stojącego na peronie dworca w Kaliszu Piłsudski, Haller i Dowbor Muśnicki ustalali szczegóły jednoczenia sił zbrojnych wszystkich trzech zaborów
Jeszcze w 1920 roku, w obliczu najazdu bolszewickiego, Haller i Piłsudski działali wspólnie (Dowbor Muśnicki sam się odsunął, nie przyjąwszy proponowanego mu stanowiska), mimo że stosunki między nimi trudno nazwać przyjacielskimi. Później ich drogi się rozeszły. Ale wtedy, przed ponad stu laty w Kaliszu, jak się wydaje, byli w swych intencjach szczerzy, a co ważne, potrafili wzajemne animozje i urazy podporządkować interesom odradzającej się Polski. Żaden, absolutnie żaden z nich nie dorobił się też majątku dzięki swej służbie dla ojczyzny; wszyscy potrafili myśleć kategoriami dobra państwa. Najważniejsze jednak, że uzgodnili wtedy zasady zjednoczenia Wojska Polskiego wywodzącego się z formacji pochodzących z różnych kierunków geograficznych i politycznych.
Polityka kolejowa
Na zakończenie refleksja związana z miejscem i okolicznościami spotkania trzech polityków i generałów. Zakończenie I wojny światowej i kolejne lata były czasem, gdy istotne decyzje polityczne i wojskowe podejmowano w wagonie kolejowym. Tam odbywały się ważne narady sztabowe, tam wreszcie zawierano istotne układy polityczno-wojskowe, choćby rozejm w Compiègne i rozejm w Trewirze. Wieczorem 26 grudnia 1918 roku Niemcy dążyli do tego, by Ignacy Jan Paderewski nie wysiadał z pociągu, którym przyjechał z Gdańska do Poznania; chcieli, by mistrz prowadził rozmowy z przedstawicielami Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej w wagonie kolejowym, nie wychodząc do miasta, by nie potęgować panujących w nim nastrojów patriotycznych.
Również kaliskie spotkanie trzech Józefów odbyło się na stacji, w salonce pociągu. Miało to symboliczną wymowę: trzej wysocy dowódcy, z trzech armii i trzech różnych stron Europy, będąc w drodze uzgadniali szczegóły swojej współpracy. Owocnie. Przynajmniej w tamtym czasie.
Autor: MAREK REZLER